Wystarczyło kilkanaście godzin, by policjanci z komendy przy Grenadierów dorwali groźnych zwyrodnialców. Maciej S. i Wiktor Ł. ukrywali się przed wymiarem sprawiedliwości po krwawej egzekucji pod jednym z bloków przy Ostrobramskiej.
Jak opowiadali świadkowie, dwóm mieszkańcom budynku bardzo przeszkadzała grupka młodych kibiców, która w niedzielę wieczorem piła piwo i hałasowała na klatce schodowej.
Mimo, że towarzystwo zgodnie z prośbą przeniosło się na zewnątrz, agresywni lokatorzy wybiegli do nich z maczetami. W tym ataku życie stracił 25-letni mieszkaniec Grochowa Dominik M. Jego koledzy, Łukasz B. (27 l.) i jego 21-letni przyjaciel przeszli ciężkie operacje, a najbardziej poszkodowany Steven J. (34 l.) do tej pory nie odzyskał przytomności.
- Napastnicy zadawali ciosy nożem. Jeden z pokrzywdzonych zmarł na miejscu, a trzech z poważnymi obrażeniami trafiło do szpitala - mówi podkom. Joanna Węgrzyniak z południowopraskiej komendy. Policjanci natychmiast rozpoczęli poszukiwania, sprawdzali każdy sygnał. Maciej S. i Wiktor Ł. wpadli w poniedziałek po południu, kiedy beztrosko jeździli ze znajomymi po mieście. - Zatrzymaliśmy obu podejrzanych. Mężczyźni byli wcześniej notowani, ale za drobne przestępstwa. Teraz odpowiedzą za zabójstwo oraz za usiłowanie zabójstwa - opowiada podkom. Węgrzyniak.
33- i 27-latek złożyli wyjaśnienia, ale nie przyznali się do winy. Mimo zaprzeczeń bandziorów ani policja, ani prokuratura nie mają wątpliwości, że w ich rękach znaleźli się właściwi ludzie.
- Wizerunek sprawców został okazany świadkom zdarzenia, którzy potwierdzili ich tożsamość - zapewnia policjantka.
Maciej S. i Wiktor Ł. wczoraj byli przesłuchiwani w prokuraturze. - Będziemy wnioskować o najwyższy wymiar kary. Podejrzanym grozi dożywocie - powiedziała Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej dla Warszawy Pragi.