Inni mieszkańcy też są przestraszeni. – Ostatnio w wannie miałam coś jakby piasek. Zastanawiałam się, co to jest. Teraz już wiem, że coś jest u nas w rurach – mówi jedna z sąsiadek.
– Oczywiście, że piję kranówkę, ale zawsze filtruję ją w specjalnym dzbanku – dodaje Filip Kowalski również z bloku przy ul. Jeżewskiego, którego odwiedziliśmy, by sprawdzić stan wody z kranu.
Przez dwa dni próbowaliśmy znaleźć instytucję która zbadałaby osad wyjęty z sita. Próbowaliśmy dociec skąd mógł się wziąć, jaki miał skład i jaki miał wpływ na jakość wody. Zarówno powiatowa jak i wojewódzka stacja sanitarno-epidemiologiczna odmówiły wykonania takich badań. W MPWiK usłyszeliśmy, że wykonanie testu jest teraz niemożliwe. Podobną odpowiedź uzyskaliśmy też w Państwowym Zakładzie Higieny.
- Służby skontrolowały sieć wodociągową w tym rejonie i przeprowadziły profilaktyczne płukanie przewodów. Kontrola wykazała, że ich stan techniczny nie wpływa na parametry dostarczanej przez nas wody – uspokaja Marzena Wojewódzka z MPWiK.
I dodała, że często duży wpływ na jakość wody ma stan rur wewnątrz budynków, za które odpowiada już administracja. - Powstawanie osadów jest naturalnym zjawiskiem. Producenci na wylewkach baterii montują siateczki. Osady, które zbierają się na nich, należy regularnie usuwać. Zdjęcie pokazuje, że siateczka zdała egzamin, gdyż zatrzymała wytrącony osad – podsumowała Wojewódzka.