Hryciukowie mieszkają pod lasem, dom i zabudowania odziedziczyli po dziadkach. Nie ma tu drogi, którą można dojechać do posesji. Gdzie okiem sięgnąć błota, które można pokonać jedynie w solidnych gumiakach. Samochód parkują w polu, pół kilometra od domu, bo tylko tam można dojechać.
Każdy ranek zaczyna się szykowaniem Karoliny do szkoły. Dziewczynka ubiera się, pakuje i zakłada gumowce, a w rękę bierze buty na zmianę. – Noszę na rękach córeczkę i jej plecak przez błoto. Kilka razy odpoczywam, by dobrnąć do samochodu - opowiada Ewa Hryciuk. – Przebrnięcie przez to grzęzawisko zajmuje nam do 20 minut. Następnie wiozę Karolkę do szkoły w Łosicach. Wracam, a po południu znowu marsz przez błoto, wyjazd po córkę i znowu ją dźwigam. Kręgosłup już mi wysiada – żali się matka.
Mieszkańcy Wyrzyk wystosowali do urzędników pismo z prośbą o naprawę drogi. Błocko utrudnia na co dzień dotarcie do pracy czy szkoły, boją się też, że w razie potrzeby do chorego nie dojedzie karetka pogotowia. Ale wójt gminy Stara Kornica, Kazimierz Hawryluk, nie ma dobrych wieści. – Nie mamy pieniędzy na drogi – tłumaczy. – Na sesji rady gminy nie podejmowaliśmy tego tematu. A ponadto mamy mokrą wiosnę i nie unikniemy podtopień. Błoto jest wszędzie – dodaje.