Po nocnej śnieżycy nie było ulicy, na której kierowcy nie utknęliby w korkach. Ruch zastygał przede wszystkim na głównych arteriach stolicy. Monstrualne korki utworzyły się na Wisłostradzie, trasach: Toruńskiej, Łazienkowskiej i Siekierkowskiej, al. Jana Pawła II, Kasprzaka, Marszałkowskiej, al. Niepodległości, Grójeckiej, Grochowskiej, Marymonckiej, Słowackiego czy Górczewskiej. Przejazd samochodem z Tarchomina na Ochotę zajmował kierowcom ponad półtorej godziny. - Normalnie w tygodniu z Grochowa w okolice Dworca Centralnego jadę około 25 minut. Dziś tę samą trasę pokonałem prawie w półtorej godziny - narzeka Paweł Sochoń (25 l.). - A właściwie to nie jechałem, tylko się toczyłem, bo prędkość jazdy nie przekraczała 20 kilometrów na godzinę - dodaje poirytowany. Wtóruje mu taksówkarz Jerzy Flis (56 l.), który też utknął w potwornych zatorach. - Przejazd z Wilanowa na Grzybowską zajął mi ponad dwie godziny. Normalnie tę trasę pokonuję góra w pół godziny. To wszystko przez zaśnieżone ulice. Gdzie są służby sprzątające? - denerwuje się.
Ulice, którymi kursują autobusy komunikacji miejskiej, są odśnieżane przez Zarząd Oczyszczania Miasta. - Od rana na ulicach było ponad 300 pługosolarek, które usuwały śnieg z jezdni - informuje Iwona Fryczyńska z Zarządu Oczyszczania Miasta. - Prosimy kierowców o przepuszczanie ich i nieutrudnianie przejazdu. Dzięki temu ulice będą szybciej oczyszczone z zalegającego śniegu - podkreśla.
Policjanci z drogówki również mieli pełne ręce roboty. Od północy ze środy na czwartek do godz. 16.30 w stolicy doszło bowiem do 108 kolizji i pięciu wypadków.
Komunikacyjny horror powtórzył się w popołudniowym szczycie. Wracający z pracy do domu kierowcy znów utknęli w gigantycznych korkach. I taka sytuacja ma się powtarzać przez najbliższe kilka dni.