Właściciel Toyoty RAV4 nie przypuszczał, że jego skradzione w połowie maja auto znajdzie się tak daleko od domu. Stołeczni policjanci odnaleźli bowiem samochód ponad 450 kilometrów dalej. W Warszawie, w jednym z garaży na Wilanowie. Niestety, drogie auto było już w częściach i pozbawione pól numerycznych.
- Policjanci po rozmowie z mężczyznami, którzy zajmowali się demontażem toyoty, ustalili, że pojazd trafił do nich kilkanaście dni temu. Został przywieziony przez obywateli Gruzji, którzy twierdzili, że wypowiedziano im umowę demontażu pojazdu w innym miejscu i zlecili rozbiórkę samochodu na części - wyjaśniła Edyta Adamus z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Zabezpieczona, częściowo zdemontowana toyota trafiła na policyjny parking. Z kolei uzyskane przez mundurowych informacje zaprowadziły ich do miejscowości Czarnów w powiecie piaseczyńskim. To właśnie tam, 18 maja na jednej z posesji zatrzymali 31- i 28-latka. Obydwaj Gruzini po przesłuchaniu usłyszeli zarzuty paserstwa. Co więcej, decyzją sądu trafili na trzy miesiące do aresztu. Ich pobyt za kratkami może się jednak wydłużyć. Za paserstwo grozi im do 5 lat więzienia.