Krwawe starcia na Marszu Niepodległości 2020
Marsz Niepodległości 2020 w Warszawie odbył się pomimo trwającej pandemii koronawirusa. Organizatorzy zapowiadali spokojny przejazd, ten zmienił się jednak w tradycyjny marsz, na którym doszło do krwawych starć między policją a demonstrantami. Maszerujący rzucali petardami i racami w okna m.in. Domu Kultury Śródmieście, budynków wokół ronda Charles'a de Gaulle'a, a także policjantów i dziennikarzy.
Policja wbiegła w tłum demonstrujących, a przy bramie Empiku w rejonie Nowego Światu doszło do krwawych zamieszek. Po konfrontacji z mundurowymi, tłum demonstrantów przełamał barierki i ruszył w kierunku ulicy Mysiej.
Marsz Niepodległości 2020: ranni leżeli na chodnikach
Kilkanaście osób zostało rannych, część leżała na chodnikach w al. Jerozolimskich. Na miejsce przyjechało kilka karetek pogotowia. W stronę policjantów poleciały kamienie, kostka brukowa i elektryczne hulajnogi. Kilkunastu funkcjonariuszy również odniosło obrażenia.
Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji podał, że największe działania miały miejsce na rondzie de Gaulle’a, gdzie doszło do zatrzymań.
- Należy zwrócić uwagę na agresję i chuligańskie zachowania, bo nie można tego inaczej określić, na rondzie De Gaulle'a w policjantów poleciały kamienie, w policjantów poleciały race. W tym przypadku z naszej strony działania mogły być tylko i wyłącznie jedne - zdecydowane, działania pododdziałów zwartych, działania policjantów z udziałem przymusu bezpośredniego i takie środki przymusu bezpośredniego zostały wykorzystane - poinformował Marczak i zaznaczył, że chuligani będą musieli liczyć się z odpowiedzialnością karną.
Pożar mieszkania na trasie Marszu Niepodległości 2020
Przerażające sceny rozegrały się także na moście Poniatowskiego na wysokości al. 3 Maja - doszło tam do pożaru prywatnego mieszkania. Ogień wybuchł od rac i petard rzucanych w czasie Marszu Niepodległości przez demonstrantów, którzy szli w stronę Ronda Waszyngtona.
Na szczęście nikt nie został ranny, ale właściciel mieszkania - Stefan Okołowicz - powiedział w rozmowie z Super Expressem, że jest przerażony tym, co wydarzyło się w czasie Marszu Niepodległości.
- Oczekuję przeprosin od Bąkiewicza, organizatora marszu - mówi nam artysta Stefan Okołowicz, którego część mieszkania spłonęła od rac.
Powodem agresji miała być tęczowa flaga i plakat Strajku Kobiet znajdujące się na balkonie na czwartym piętrze budynku. Ogień spadł na balkon na drugim piętrze.