Przypomnijmy: do zdarzenia doszło w środę, 3 kwietnia 2019 r., ok. godz. 15 na ulicy Promyka w Pruszkowie - Dziewczynka przechodziła przez przejście dla pieszych. Wtedy potrąciła ją jadąca na sygnale karetka. Kierujący ambulansem był trzeźwy. Na miejscu błyskawicznie pojawiła się ekipa policji i załoga medyczna z innej karetki. Niestety 9-latka zmarła na miejscu - informowała wówczas Karolina Kańka, rzecznik komendy policji w Pruszkowie.
Zobacz przerażające zdjęcia z tego wypadku:
Na miejscu tragedii pojawił się prezydent Pruszkowa, Paweł Makuch. Włodarz miasta obiecał pomoc psychologiczną dla rodziców tragicznie zmarłej dziewczynki. Przy niewielkiej uliczce, gdzie zginęła 9-latka gromadzili się ludzie, którzy nie kryli łez. - Taka tragedia. Coś przerażającego. To dziecko wracało ze szkoły. Nie wyobrażam sobie co musi czuć jej matka – płakała Katarzyna Mirek (56 l.) z Pruszkowa.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wypadek taksówki na ważnym skrzyżowaniu w Warszawie. Ogromne utrudnienia w ruchu!
Kto zawinił? Do wypadku doszło na pasach, które nie mają sygnalizacji świetlnej. Nawet jeśli dziewczynka nagle wbiegła na zebrę, kierowca karetki powinien zachować szczególną ostrożność.
- To był transport medyczny. Okoliczności wypadku zostaną ustalone w trakcie śledztwa prokuratorskiego – stwierdziła Karolina Kańka. Śledztwo prokuratorskie zakończyło się,do sądu trafił akt oskarżenia, w czerwcu odbyła się pierwsza rozprawa. Kolejna - zaplanowana była na ostatni czwartek września.
- Dlaczego ten człowiek nie zwolnił? Wracała ze świetlicy, do domu miała dosłownie kilka kroków. Jej 4-letni braciszek, Jaś ciągle o nią pyta. Płacze za Ewunią. Co mam mu powiedzieć? Jak wytłumaczyć, że ona nie wróci? - mówiła reporterom „Super Expressu” Agnieszka B. (39 l.), mama dziewczynki, która zginęła na pasach.
Kobieta ocierała łzy przed salą rozpraw, na której w czwartek mieli być przesłuchiwani świadkowie wypadku z 3 kwietnia. Nie byli, ponieważ oskarżony Piotr K. nie stawił się na niej. Przebywa w zakładzie psychiatrycznym w Tworkach z powodu „epizodu depresyjnego”.
CZYTAJ TEŻ: POTĘŻNA eksplozja w Łomiankach. Ujawniamy DRAMATYCZNE szczegóły śmierci 22-letniej Ady
To spowalnia proces, bo jednocześnie mężczyzna wyraził chęć uczestniczenia w nim osobiście. Zdaniem śledczych Piotr K. pędził wtedy na sygnale bez potrzeby. Włączył go, by szybciej dotrzeć do szpitala i wykonać kolejne zlecenie, co sam przyznał podczas składania wyjaśnień. - Dlatego powinien odpowiedzieć jak za zabójstwo – mówią rodzice zmarłej Ewy. Prokurator żąda dla oskarżonego 8 lat więzienia.
- Jeżeli zawodowy kierowca jedzie ponad 100 km/h, widzi przejście dla pieszych, inny samochód,który się przed nim zatrzymał i mimo to nie zwalnia, to nie możemy mówić o wypadku – podsumowuje z żalem Łukasz Koterba, pełnomocnik rodziców Ewy.