Dwie 12-latki spacerowały nad Wisłą przy ul. Kępa Tarchomińska. Szczęśliwe, bo zaczynały wakacje. W piątek jednak nie pojawiły się na rozdaniu świadectw w szkole. Jedna nie żyje. Druga jest pod opieką psychologa. Koleżanki w czwartek, akurat przed nawałnicą, postanowiły wykąpać się w Wiśle. Ok. godz. 18 weszły do rzeki i na oczach ludzi zniknęły pod wodą. Czy porwał je wartki nurt, czy spadły w jakiś dół w dnie rzeki, czy może silny wiatr wywołał falę, która przykryła dzieci? Nie wiadomo. Dziewczynki zaczęły się topić.
Czytaj: 2-letnia dziewcyznka utonęła w szambie
Jedni świadkowie rzucili się na ratunek, inni dzwonili po służby. Udało się wyciągnąć jedną 12-latkę na brzeg. - Przez godzinę trwała akcja poszukiwawcza drugiej dziewczynki. Niestety utonęła. Nurkowie wyłowili jej ciało – mówi Antoni Rzeczkowski z komendy stołecznej policji. Jak to się stało, że 12-latki znalazły się nad wodą bez opieki? Prokurator będzie ustalał okoliczności tragedii. - Będzie badany wątek związany z nienależytym sprawowaniem opieki nad małoletnimi, co mogło skutkować narażeniem na utratę życia lub zdrowia – powiedział nam Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
W miejscu, gdzie dziewczynki weszły do wody, często ktoś się kąpie. - Gdy łowię ryby, widzę, że całe rodziny robią sobie w tym miejscu kąpielisko. W końcu doszło do tragedii – opowiada miejscowy wędkarz.