Pięściarz wracał do domu Wisłostradą. Kiedy doszło do wypadku od domu, żony i nastoletniej córki dzieliło go dosłownie kilka metrów. Nie wiadomo dlaczego jego samochód zjechał z drogi i uderzył z potworną siłą w betonowy wiadukt mostu. Cała maska wbiła się w ścianę, a przód pojazdu skręcił się w przerażającym akompaniamencie pisku miażdżonej stali.
Otworzyły się poduszki powietrzne, ale trener nie był zapięty pasami! Jego ciało w czasie zderzenia z betonowym murem wypadło z fotela i uderzyło o szybę. Nie było szans na ratunek, przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon.
Natychmiast na miejscu tragedii pojawiła się zapłakana żona trenera tuląca ich nastoletnią córkę. Na widok tego, co się stało, omal nie zemdlała...
Koszmarnym wypadkiem zajęła się teraz prokuratura, bo wiele jego okoliczności jest niepokojących. Świadek, który chwile przed wypadkiem jechał za trenerem, twierdził, że samochód włączył kierunek i bez żadnej przyczyny nagle zjechał na bok. Jak się dowiedzieliśmy prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo pod kontem samobójstwa i sprawdza, czy ktoś mógł trenera do niego namawiać...
- Prokurator i policjanci analizują wszystkie okoliczności zdarzenia. Bierzemy też pod uwagę inne wersje przebiegu tego zdarzenia. Ale pełne informacje będziemy mogli podać po przeprowadzeniu postępowania dowodowego- mówi Łukasz Łapczyński z rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Auto, którym poruszał się pokrzywdzony zabezpieczono do badań szczegółowych. Prokurator zlecił też sekcję zwłok pokrzywdzonego. Trwa szczegółowe ustalanie przebiegu zdarzenia.
Polecany artykuł: