Pożar wybuchł około godz. 20. Jedna z lokatorek, czując dziwny zapach, wyszła na klatkę schodową. - Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam. Cały korytarz był wypełniony czarnym, gryzącym dymem - opowiada Stanisława Otocka (87 l.). I po chwili dodaje roztrzęsiona: - Gdy tylko zobaczyłam, co się dzieje, pobiegłam do sąsiadów i zaczęłam wzywać pomocy.
Na miejsce błyskawicznie przyjechali strażacy, którzy przez blisko dwie godziny walczyli z szalejącym żywiołem. W końcu ogień ugaszono. Strażacy musieli jednak ewakuować kilkudziesięciu lokatorów klatki. W mieszkaniu, które spłonęło, znaleźli zwęglone zwłoki kobiety. Jak opowiadają mieszkańcy, była ona częściowo sparaliżowana, zapewne dlatego nie zdążyła uciec. - To była bardzo spokojna i cicha osoba - mówi sąsiadka z tego samego piętra. Mieszkańcy są wstrząśnięci tym, co się stało. - Mieszkam tu 50 lat i nigdy nie widziałam takiej tragedii - mówi pani Stanisława. Trwa ustalanie przyczyn pożaru.