Tramwaj zabił 4-latka. Jest akt oskarżenia przeciwko motorniczemu Robertowi S.
Jak poinformował portal TVN Warszawa śledczy skierowali do sądu pod koniec czerwca akt oskarżenia przeciwko Robertowi S. To on kierował tramwajem feralnego dnia. Nie zauważył, że drzwi przytrzasnęły nogę wysiadającego chłopczyka. Ruszył tramwajem ciągnąc chłopca po torowisku. Dziecko nie miało żadnych szans. Prokuratura uważa, że pracownik popełnił wiele zaniedbań. - W skierowanym do Sądu Rejonowego Warszawa Praga-Północ akcie oskarżenia motorniczemu tramwaju zarzuca się umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz przepisów instrukcji dla pracowników Tramwajów Warszawskich i nieumyślne spowodowanie wypadku, w wyniku którego śmierć poniósł czteroletni chłopiec - wyjaśniała prok. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Mężczyźnie grozi 8 lat więzienia.
Robert S. miał w chwili wypadku korzystać z telefonu komórkowego i mieć słuchawki w uszach. Zdaniem śledczych na ocenę sytuacji przed odjazdem poświęcił 1,5 sekundy. Do takich wniosków śledczy doszli m.in. po analizie nagrań monitoringu, zeznań świadków i zapisu w telefonie motorniczego. - Z dowodów wynika, że oskarżony, kierując tramwajem, w trakcie jazdy korzystał z telefonu i słuchawek, nieprawidłowo obserwował zdarzenia zachodzące w obrębie ostatnich drzwi składu, którymi wysiadało dziecko, a po zamknięciu tych drzwi nie upewnił się, czy ruszenie z przystanku nie spowoduje zagrożenia dla pasażerów wysiadających i znajdujących się na przystanku - stwierdziła w rozmowie z TVN Warszawa przedstawicielka prokuratury. Na ocenę sytuacji poświęcił jedynie 1,5 sekundy. Biegli ocenili, że to stanowczo za mało. Robert S. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie.