Mieczysław Magierski (42 l.), szef MZA, którym ciągle brakuje pieniędzy na nowy tabor, wyrzuca w błoto ponad 1,6 mln zł! Tyle kosztuje roczne utrzymanie Centrum Edukacji, które powołano między innymi z myślą o pracownikach spółki. Problem w tym, że samo MZA nie chce korzystać z jego oferty i nie dbając o swój budżet, nabija kabzę zewnętrznym firmom. Na kursy organizowane przez wykładowców innych ośrodków szkoleniowych wydało już ponad 660 tys. zł!
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Oddajcie nam autobusy!
Planowanie zamówień publicznych, zarządzanie kryzysowe i bezpieczeństwo, weryfikacja i aktualizacja uprawnień spawacza - oto zagadnienia, z którymi zaznajamiali pracowników MZA wynajęci wykładowcy. Do tego dochodzi kurs języka angielskiego dla 52 osób, za który zarząd MZA zapłacił blisko 8 tys. zł. Zupełnie jakby zapomniał, że naukę angielskiego oferuje ich własne centrum szkoleniowe!
Władze miasta, na których oczach odbywa się to marnotrawstwo, zdają się nie widzieć problemu. Dowodzą, że większość szkoleń prowadzonych jest w ramach Centrum Edukacji. - W 2009 i 2010 roku w szkoleniach okresowych kierowców i okresowych z zakresu BHP wzięło udział 1346 i 1853 pracowników spółki - informuje Jacek Wojciechowicz (47 l.), wiceprezydent stolicy. Tyle tylko, że te szkolenia to obowiązek pracodawcy! Reszta w większości jest prowadzona przez firmy, które każą sobie za to słono płacić.
Oferta Centrum Edukacji nie powala zresztą na kolana. Poza kursami prawa jazdy i nauką angielskiego są jeszcze szkolenia okresowe dla kierowców, nauka o procedurach kontroli drogowych i w przedsiębiorstwie. Chętnych brak. Na kurs jazdy kategorii D zdecydowały się zaledwie 42 osoby spoza spółki. Z powodu niskiego zainteresowania klientów część kursów trzeba było odwołać. Nic dziwnego, że zyski Centrum Edukacji są mizerne. W ubiegłym roku były to zaledwie 4 tys. zł. Już czas, by MZA zlikwidowało ośrodek, który powstał dla czyjegoś kaprysu, i zainwestowało w dodatkowe kursy, ale autobusów w godzinach szczytu.