Protesty w Warszawie
W środę (18.11) protestujący znów wyszli na ulice. Celem strajku kobiet miała być blokada sejmu. Budynek parlamentu przy ul. Wiejskiej był jednak pilnie strzeżony przez policyjne siły. Protestujący przeszli ulicami stolicy pod siedzibę TVP na Placu Powstańców Warszawy. Tam zostali otoczeni przez policję. Funkcjonariusze użyli wobec zgromadzonych gazu łzawiącego. Poszkodowana została m.in liderka strajku kobiet Marta Lempart. Doszło też do przepychanek, w których uczestniczyli policyjni "tajniacy". - Na Placu Powstańców Warszawy trwają legitymowania osób biorących udział w nielegalnym zgromadzeniu. W związku z agresją skierowaną wobec policjantów użyto środków przymusu bezpośredniego http://m.in. w postaci gazu - informuje policja.
Trzaskowski żąda wyjaśnień
Sytuacja na placu Powstańców Warszawy oburzyła Rafała Trzaskowskiego. Prezydent stolicy wcześniej w ostrych słowach skomentował słowa Jarosława Kaczyńskiego, który obwiniał opozycję za wyprowadzenie protestujących na ulicę w czasie pandemii i śmierć wielu osób. Następnie skrytykował zachowanie policjantów pod siedzibą TVP. Jak twierdzi użycie gazu łzawiącego nie powinno mieć miejsca, a policyjne siły były zbyt duże. "Gaz łzawiacy przeciwko kobietom? Naprawdę? Użycie przymusu bezpośredniego musi być uzasadnione i proporcjonalne, musi być ostatecznością. Uważam, że użycie go wobec demonstracji kobiet i młodzieży nie miało podstaw. Policjantów było dużo więcej niż protestujących." - czytamy w mediach społecznościowych. "Przedstawiciele miasta byli obecni na miejscu i obserwowali sytuację. Jako prezydent Warszawy apeluję o powstrzymanie się przed nieuzasadnionymi działaniami i oczekuję wyjaśnień. Służby miejskie sprawdzają nagrania monitoringu." - dodał.