W tym roku do budżetu Warszawy z tytułu podatku od nieruchomości powinno wpłynąć 1,4 miliarda złotych. Do tej pory - jak twierdzą stołeczni urzędnicy - wyliczenia podatku poszły do blisko 1,5 miliona mieszkańców. Ale ponad 90 tysięcy warszawiaków wciąż czeka na decyzje. Rekordziści nawet od marca ubiegłego roku! - Czyżby prezydent Warszawy, który na każdym kroku zwraca uwagę, że brakuje pieniędzy w budżecie miasta, nie chciał sięgnąć po te należne 20 mln zł? - ironizuje jeden z radnych PiS. Z czego wynikają te zaległości? Okazuje się, że część winy ratusz zrzuca na pandemię, część na podlegające wiceskarbnikowi miasta Centrum Obsługi Podatnika.
COP powstał w 2019 r. z połączenia pracowników z 18 dzielnic zajmujących się ściąganiem opłat. - Powstał właśnie po to, by sprawniej organizować pobór miejskich podatków. Ale pechowo proces scalania tej administracji przypadł na pandemię - zwraca uwagę rzeczniczka stołecznego ratusza Monika Beuth-Lutyk. Rafał Trzaskowski nie jest zadowolony z funkcjonowania punktu podatnika. Zlecił kontrolę wdrożenia jego poleceń w życie. Jak słyszymy, nie wyklucza konsekwencji personalnych.
Jeśli nie nastąpi poprawa funkcjonowania Centrum Obsługi Podatnika, będę podejmował decyzje personalne - zapowiada.
Urzędnicy bronią się, tłumacząc, że ten zaległy procent decyzji to sprawy nieruchomości o nieustalonej własności lub takie, co do których toczą się spory, kto miałby płacić podatek. - Budżet miasta na razie na tym opóźnieniu nie stracił. Na ściągnięcie opłat za nieruchomości mamy pięć lat - zwraca uwagę Monika Beuth-Lutyk.