Na II linii metra na Bemowo i Targówek stołeczny ratusz ma zarezerwowane ponad 2,5 mld zł. Ale już na III linię metra przeznaczył w tym roku tylko… 12,5 mln zł na prace przygotowawcze. O IV i V w ogóle nie ma mowy. W planach finansowych miasta na realizację tego gigantycznego zobowiązania inwestycyjnego w kolejnych latach nie ma ani grosza. A potrzeba - lekko licząc – ok. 12 mld zł. - Miasto samo nie udźwignie takiego wydatku – mówi wprost Rafał Trzaskowski. I wytyka że w kampanii ministrowie z PiS obiecali, że rząd wesprze finansowo inwestycje w metro.
- Chciałbym żeby rząd wywiązał się z tych deklaracji, a radni PiS efektywnie wpływali na rząd i posłów w tej sprawie – stwierdza prezydent Warszawy. I optymistycznie liczy, że w tej kadencji, a więc do 2023 r. uda się rozpocząć budowę III linii. Pod warunkiem, że miliardami sypnie albo budżet państwa albo Unia Europejska. Fundusze z UE są na razie niepewne. - Prezydent planuje oficjalne wystąpienie do rządu w sprawie długofalowego finansowania budowy kolejnych linii metra. Konkretów jednak jeszcze podać nie mogę – mówi nam rzecznik ratusza Kamil Dąbrowa. Na razie więc pozostajemy wyłącznie w sferze politycznych przepychanek.
- Ja na wsparcie rządu bym zbytnio nie liczył. Nie mamy żadnego interesu w tym, by pomagać dziś Platformie w Warszawie. Choć przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wszyscy będą mieli „dobre intencje” - słyszymy od wysokich urzędników z ekipy Jarosława Kaczyńskiego. Potwierdzają to oficjalne wypowiedzi radnych PiS: - W kampanii wyborczej Rafał Trzaskowski ie uzależniał realizacji metra od wsparcia rządowego. Coś się zmieniło po wyborach? - pyta retorycznie radny PiS Sebastian Kaleta. Czy zatem na kolejne linie metra przyjdzie nam czekać 10-lecie, choć w tym czasie, według obietnic z kampanii mieliśmy już pod ziemią jeździć pięcioma liniami?