W Dniu bez Samochodu kasowniki w warszawskiej komunikacji miejskiej są wyłączone. Biletu nie skasujemy w autobusie, metrze, tramwaju, ani nawet w pociągach SKM czy KM. Stołeczni urzędnicy, co roku namawiają, aby podczas Dni Transportu korzystać z pojazdów WTP. Na ich czele stoi Rafał Trzaskowski, który też dał w środę dobry przykład i na Plac Bankowy dojechał metrem. W ubiegłym roku ta podróż była prawdziwym wydarzeniem. Jak na prezydenta przystało, był wtedy ubrany w koszulę elegancki płaszcz i pantofle, a w ręku trzymał skórzaną torbę. Po drodze napotykał na mieszkańców, którzy nawet robili sobie z nim zdjęcia. W tym roku prezydent jednak sprawiał wrażenie, jakby chciał wtopić się w tłum.
Wyszedł z domu na Ursynowie przed godz. 9 i... wrócił po 500 metrach. Zapomniał maseczki? Książki? Czy wystraszył się naszego fotoreportera, który przyłapał go w sportowych tenisówkach, czapce z daszkiem, jeansach i z dużym turystycznym plecakiem? - Zapomniałem zegarka bo się ładował, więc wróciłem - śmiał się później z tego "polowania" Rafał Trzaskowski.
Wiceszef Koalicji Obywatelskiej przejechał niezaczepiony przez nikogo całą trasę. Nikt nie przeszkadzał mu w podróży, ani w lekturze, która musiała budzić grozę...
- Ja często jeżdżę metrem, zwłaszcza w weekendy. Ze służbowego auta korzystam, gdy muszę szybko przemieścić się w kilka miejsc w ciągu dnia - powiedział "Super Expressowi" Rafał Trzaskowski.
Polecany artykuł:
W metrze prezydent wyjął z plecaka książkę. Lektura wyraźnie go pochłonęła, bo tematyka bardzo na czasie. Rafał Trzaskowski czytał anglojęzyczne wydanie bestsellerowego dzieła Franka Gardnera "Outbreak". Thriller opowiada o czasach zarazy, którą rozpętała grupa naukowców. Nim się obejrzał, przed godz. 9.30 znalazł się na przystanku Ratusz Arsenał.
Metrem również wrócił do domu, po godz. 18.15.
Polecany artykuł:
Oprócz prezydenta do gmachu stołecznego ratusza na piechotę przywędrowały jego zastępczynie - Renata Kaznowska i Aldona Machnowska-Góra. Kobiety miały ze sobą ciężkie torby, jednak z uśmiechem na ustach wchodziły do budynku. Jak twierdzą nasi fotoreporterzy, nie każdy z urzędników przyjechał do pracy komunikacją miejską czy rowerem. Często zwykli szeregowi pracownicy wybierali auto. Parking przed ratuszem zapełnił się tak, jak codziennie.