Czy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski jest zdeterminowany, by dokonać zmian w Straży Miejskiej? Czy warszawską straż miejską w ogóle da się zmienić na lepsze? Czy wystarczy zmienić komendanta, by zadowoleni byli i funkcjonariusze, i warszawiacy? Na wszystkie trzy pytania odpowiedziałabym ze sporym przekonaniem „nie” i koniec tematu. Ale nie ma tak prosto! Zaczęłam w ostatnim tygodniu zadawać te pytania wielu osobom – z ratusza, z dzielnic, radnym, dyrektorom biur i zwykłym mieszkańcom, nie oszczędzając własnych sąsiadów z bloku, którzy moich pytań o funkcjonowanie miasta mogą mieć już lekko dość (za co przepraszam) ale poprawy nie obiecuję, bo na pewno będę pytać dalej.
I z tych moich licznych dyskusji wynika, że wizerunek straży miejskiej jest naprawdę zły. W miarę dobrze oceniają go chyba tylko radni z komisji bezpieczeństwa Rady Warszawy. Ale generalnie funkcjonariusze straży miejskiej powszechnym szacunkiem się nie cieszą. Kiedyś byli postrzegali jako ci gnębiący babcie handlujące pietruszką, później – jako prześladowcy źle parkujących kierowców czyhający z blokadami a dziś… jako nieroby, którzy nigdzie nie dojadą na czas, choć mieszkańcy niemal non stop alarmują o naruszeniach porządku w stolicy, a zwłaszcza właśnie o źle zaparkowanych autach.
Cóż nastroje społeczne się zmieniają, a zmiany w straży miejskiej za tymi nastojami nie nadążają, choć Rafał Trzaskowski obiecywał je w kampanii wyborczej. Mówił o straży „na nowo i dokładnie zadaniowanej”, o określaniu strażnikom priorytetów tak, „by służyli mieszkańcom, a nie uprzykrzali im życie”. I co?
Dziś nawet w samej formacji nastroje panują nieciekawe. Mundurowi nieoficjalnie skarżą się, że są sfrustrowani a atmosfera pracy jest zła, oczekiwania rosną a ludzi jest za mało. Frustracja wzrosła w ostatnich miesiącach, gdy związkowcy rozpoczęli rozmowy o podwyżkach płac, w październiku 2021 nawet zagrozili strajkiem. Trzaskowski wtedy dał im nadzieję na wzrost płac, obiecał rozmowy, a podwyżek ciągle brak.
Czy to wina komendanta? 63-letni dziś Zbigniew Leszczyński rządzi Strażą Miejską m.st. Warszawy całkiem sensownie już 16 lat - objął tę funkcję za prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz – w 2006 roku, wcześniej był oficerem BOR i jej szoferem, gdy pracowała w NBP. Jak to mówią radni „Leszczyński nie daje sobie w kaszę dmuchać a to w końcu trudna formacja”. Czy zatem wymiana komendanta uleczy frustracje warszawskich strażników i sprawi, że mieszkańcy zaczną straż postrzegać lepiej?
Skoro nie jest idealnie, to zawsze może być lepiej. Sztuka tylko znaleźć odpowiedniego człowieka, który by zapewnił tę świeżą krew, energię i pomysły na zmiany.
Z tego co słyszę w samorządowych kuluarach, Trzaskowski takiego człowieka poszukuje, ale tłumu chętnych nie ma... Jednak zmiany się szykują. Prezydent jest coraz bardziej poirytowany i zniecierpliwiony kolejnymi doniesieniami, że coś jest źle w straży miejskiej. I tylko od determinacji Trzaskowskiego zależy czy personalne roszady nastąpią w ciągu kilku dni czy tygodni, czy jednak komendant Leszczyński doczeka na swoim stołku do emerytury.
Izabela Kraj
Polecany artykuł:
Zapraszamy też do przeczytania innych felietonów autorki cyklu "Kraj o Warszawie"
Szok w ratuszu. Trzaskowski zdumiony.