- Okropna tragedia. Tyle żyć odeszło za jedynym razem. Nie mogę tylko zrozumieć jak i dlaczego. Kobieta naprawdę była nieostrożna, chyba, że to samochód zawiódł, może wysiadły jej hamulce - napisała po tragedii jedna z internautek. I podobnie jak inni, wciąż nie może otrząsnąć się po okrutnym wypadku, do jakiego doszło 29 czerwca na drodze w Elżbietowie pod Sochaczewem.
- Tak trudno pogodzić się z tragedią, która się wydarzyła. Czy ktoś z nas zebranych w tym kościele - a jest nas tak wielu - potrafi odpowiedzieć na pytanie „dlaczego?”. Dlaczego teraz? Sądzę, że nikt z nas na to nie odpowie. Ale może dowiemy się kiedyś, gdy sami odejdziemy do Boga - tak przed trzema białymi trumnami mówił we wtorek ksiądz Maciej Zakrzewski. Dzień później kapłan pocieszał i podnosił na duchu uczestników pogrzebu Małgorzaty L. i jej córeczki Zosi. – Jest już tylko garstka prochu w trumnie. Czy nasze oczy widzą dalej niż trumnę? Musimy spoglądać na ducha - mówił kapłan.
Na cmentarzu w Brzozowie pochowano wszystkie pięć ofiar. Trzy małe aniołki spoczęły w grobach przy swoich ukochanych mamusiach. Na grobowcach od razu pojawiły się setki wieńców, białych kwiatów i wstęg. Z niedowierzaniem oraz niewymownym, ale widocznym na twarzach bólem patrzyli na nie rodzina i przyjaciele zmarłych. Na cmentarzu codziennie pojawiają się okoliczni mieszkańcy, który wciąż cierpią po okropnej tragedii.