Radom. Trzyletni Staś zginął pod kołami auta
Sytuacja miała miejsce 8 października 2022 roku pod kościołem w dużej wsi Trablice w powiecie radomskim. Tego dnia miał odbyć się ślub rodziców 3-letniego Stasia i chrzest jego młodszej siostry. Niestety, nie doszło do żadnej z tych dwóch uroczystości.
Tuż przed udzieleniem sakramentów wydarzył się tragiczny wypadek na przykościelnym parkingu. 45-letni dziadek Stasia śmiertelnie potrącił swojego wnuczka. Mężczyzna próbował przeparkować swój samochód w inne miejsce, a jego wnuk, znajdował się za pojazdem. Mężczyzna nie zauważył go i śmiertelnie go potrącił.
– Chłopiec doznał obrażeń głowy i obrażeń wewnętrznych, które były przyczyną zgonu. Te obrażenia wskazują, że chłopiec nie stał, tylko kucał albo był przechylony – słyszeliśmy od prok. Janusza Kaczmarka z Prokuratury Rejonowej w Radomiu.
Kilka dni po tej koszmarnej i łamiącej serca tragedii odbył się pogrzeb 3-latka. Na nabożeństwie zgromadziły się tłumy żałobników. Biała urna z prochami chłopczyka została złożona do grobu.
Czy ktoś odpowiedział za śmierć dziecka? Prokuratura zabrała głos
Radomska prokuratura przez dłuższy czas prowadziła śledztwo w sprawie. Najważniejszym jej zadaniem było ustalenie dokładnych okoliczności tragicznego wypadku. Śledczy przesłuchiwali świadków, przeprowadzono również eksperyment procesowy i poproszono o opinię biegłego z zakresu ruchu drogowego. Po długich miesiącach prok. Agnieszka Borkowska z Prokuratury Okręgowej w Radomiu przekazała: „nikt nie poniesie odpowiedzialności karnej za tragiczną śmierć dziecka”.
Na decyzję wpłynęła m.in. opinia biegłego. Wskazał on, że dziadek, który potracił chłopca, nie naruszył zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. – W chwili potrącenia chłopiec znajdował się w bardzo bliskiej odległości od pojazdu, ok. 70-80 centymetrów, i z uwagi na gabaryty pojazdu i wzrost trzylatka, był on całkowicie niewidoczny dla kierującego. Także czujniki wspomagające parkowanie nie wychwyciły przeszkody, jaką było dziecko – wyjaśniła w rozmowie z TVN Warszawa prok. Borkowska.
Jak dodała, 45-letni dziadek malca jeszcze chwilę wcześniej widział wnuczka na schodach kościoła. Co więcej, śledczy nie dopatrzyli się również nieprawidłowości w zakresie sprawowanej opieki nad dzieckiem.