Dramatyczny poród odbył się wczoraj po południu w popołudniowym szczycie komunikacyjnym. Pani Kasia wysiadła z pociągu z Sochaczewa, którym razem z mężem jechała do szpitala. Niestety dziecko bardzo spieszyło się na świat. Pociąg z Sochaczewa już mniej. Dlatego, jak tylko rodzice wysiedli z pociągu zaczęła sie ostatnia faza porodu.
Pani Kasia nie miała wyjścia, musiała rodzić na peronie. Jej przerażony mąż nie odstępował jej na krok i pomagał, jak umiał. W drodze była już karetka. Pomagali też policjanci, którzy podczas patrolu usłyszeli krzyki cierpiącej kobiety. Choć pierwszy raz mieli taką interwencję, robili co mogli. Przede wszystkim kontrolowali gapiów, których nie brakowało na peronie.
Dziś mama z Majeczką są już bezpieczne w szpitalu. - Byliśmy spanikowani. Bardzo się bałem. Na szczęście już po wszystkim a dziecko jest zdrowe. Żona też jest w dobrej formie- powiedział w rozmowie z nami dumny tata małej Majki.
Kolejarze obiecali specjalny prezent dla noworodka. Na razie nie wiadomo co to będzie. Szykują niespodziankę.