W kaplicy u Franciszkanek z ul. Hożej trwał właśnie Anioł Pański, gdy nagle rozdzwoniła się komórka. To telefon, który odzywa się tylko wtedy, gdy w oknie życia prowadzonym przez zakonnice pojawi się dziecko. Siostry zerwały się z kolan i pobiegły czym prędzej po maleństwo.
– Przy chłopcu nie było żadnego listu czy karteczki, więc dałyśmy mu na imię Stefanek, po naszym ukochanym kardynale, niezłomnym człowieku – opowiada siostra Anna Umberman. Maleństwo kwiliło i ssało kciuk, było głodne, ale zadbane. Ubrane w czapeczkę, śpioszki, owinięte w gruby koc. Zakonnice od razu wezwały do dziecka pogotowie. – Przyjechał lekarz i stwierdził, ze maluszek ma od 3 do 5 dni, został zabrany na oddział do szpitala przy ul. Madalińskiego – dodaje siostra.
Podrzucony chłopczyk trafi teraz do adopcji. Ostatni raz dziecko w oknie życia przy ul. Hożej ktoś zostawił niecałe dwa lata temu. Ale wtedy dziecko miało przy sobie list z informacją, ze ma na imię Kubuś. Dzieci z okna życia szybko trafiają do adopcji, bo procedura jest w takich przypadkach bardzo uproszczona. Oby Stefanek prędko trafił do kochających rodziców.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj