Typowa kolizja, mandat przyjęty
Majstrowałem ręką przy zagłówku, drugą trzymałem kierownicę i na tym zakręcie uderzyłem czołowo w drugi samochód – opowiada nam Bartosz Sawicki (37 l.), pokazując na łuk na drodze wyjazdowej z centrum handlowego na Białołęce. Mężczyzna przyznał się, że z jego winy i nieostrożności, doprowadził w czerwcu 2021 roku do kolizji. Przyjął mandat od policjantów, którzy przyjechali na miejsce. Mimo tego, że stłuczka była niegroźna, z czasem przerodziła się w prawdziwą batalię – o dziwo wcale nie sprawcy z poszkodowanym.
Nietypowe spotkanie i odmowa wypłaty odszkodowania
Naprawa zniszczonych aut generowała ogromne koszty. Tak jak z reguły się dzieje, kierowcy po spisaniu oświadczeń poszli do swoich ubezpieczycieli z fakturami z warsztatów. - Początkowo firma Allianz potwierdziła oficjalnie swoją odpowiedzialność i wycenę z serwisu. Zlikwidują szkodę i wszystko będzie okej. Wydawało się, że samochód będzie za chwilę jezdny i będziemy mogli pojechać z rodziną na zaplanowane wakacje – opisuje w rozmowie z dziennikarzem „SE” sprawca kolizji. Tu jednak zaczęły się schody. - Zadzwonił do mnie likwidator szkody, który zaproponował żebyśmy się spotkali na miejscu zdarzenia, bo to rzekomo może przyspieszyć sprawę. Tam był bardzo niemiły i zadawał mnóstwo pytań, na które powinien już wcześniej znać odpowiedź. Prawdopodobnie na podstawie tego spotkania później Allianz jednak odmówił wypłaty odszkodowania, a auto nie zostało naprawione – dodał Bartosz Sawicki.
Ubezpieczyciel sugeruje, że wszystko było sfingowane
- U słyszałem absurdalne wytłumaczenie od ubezpieczyciela... Szkoda nie miała charakteru losowego. Prawdopodobnie drugi pojazd stał i oczekiwał na zderzenie. Wszystko było sformułowane w trybie przypuszczającym, sugerując, że to była zwykła ustawka, a ja chciałem się zabić – powiedział 37-latek.
Uczestnicy kolizji musieli z własnej kieszeni zapłacić za naprawy swoich samochodów. Były to koszty rzędu 50 tysięcy złotych. Walka z ubezpieczycielami trwa nadal. - Musiałem trzy razy się odwoływać, prosząc o jakiekolwiek uzasadnienie. Pytałem na czym polegał ten brak losowości. Co było nie tak? Czy takie wnioski są poparte jakimiś analizami? Allianz konsekwentnie wysyłał do mnie pisma, coraz bardziej rozbudowane o zapisy prawne, które absolutnie nic nie wyjaśniały – powiedział pan Bartosz, który postanowił zgłosić sprawę do rzecznika finansowego.
Sprawa trafiła do Rzecznika Finansowego
Sprawca stłuczki dostał kopię pisma przesłanego do zarządu firmy Allianz przez Małgorzatę Korobczyc-Fonfara – przedstawicielkę Rzecznika Finansowego. W dokumencie opisana jest dokładna analiza postępowania poszczególnych stron konfliktu. Rzecznik zwraca uwagę na to, że ubezpieczyciel sam sobie zaprzecza w swoich wypowiedziach, a w trakcie postępowania zmienia ciężar dowodu. - Proszę o ponowne rozpatrzenie przedmiotowej sprawy i odniesienie się do podniesionych uwag – napisała. W ocenie Rzecznika opinia rzeczoznawcy z zakresurekonstrukcji zdarzeń drogowych umożliwi najbardziej obiektywną analizę zdarzenia
Ubezpieczyciel nie chce komentować sprawy
Bohdan Białorucki, rzecznik prasowy firmy Allianz, zasłaniając się przepisami ustawy o działalności ubezpieczeniowej odmówił udzielenia nam komentarza w tej sprawie. - Odpowiedzieliśmy rzeczowo i konstruktywnie na interwencję Rzecznika Finansowego w tej sprawie – stwierdził jedynie rzecznik Allianz.