Pierwsza rozprawa

„Udusiłem matkę poduszką i poszedłem spać”. Karl Pfeffer zdradza przed sądem szczegóły mordu

2022-12-28 18:07

W środę, 28 grudnia 2022, ruszył proces przeciwko Karlowi Pfefferowi. 26-latek usłyszał akt oskarżenia w sprawie, która mrozi krew w żyłach. Zarzuca mu się, że dokonał bestialskiego mordu, mieszkanki Żoliborza, Amerykanki Gretchen († 68 l.). Kobieta była matką mężczyzny, który jak zeznał przed sądem podczas pierwszej rozprawy, udusił ją poduszką i poszedł spać. Następnego dnia postanowił, że poćwiartuje zwłoki i wyrzuci w kawałkach do Wisły.

Ruszył proces przeciwko Karlowi Pfefferowi

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył w środę, 28 grudnia proces, który według kryminologów, będzie jednym z najciekawszych w ciągu ostatnich lat. Na podstawie jedynie materiałów poszlakowych i zeznań świadków, Karl Pfeffer usłyszał akt oskarżenia. 26-latkowi prokurator postawił zarzuty popełnienia zabójstwa własnej matki Gretchen i kradzieży pieniędzy z jej kont w kwocie nie mniejszej niż 2,5 tysiąca złotych. Karl zgodził się na pokazywanie swojej twarzy w mediach i podawanie jego nazwiska. Powiedział, że jeśli zdecydowałby inaczej, to dziennikarze mogliby być zawiedzeni. Potem przeszedł do składania wyjaśnień w nawiązaniu do usłyszanych zarzutów. Jego słowa mrożą krew w żyłach.

Dwie wersje morderstwa własnej matki

- Nie chcę być jak Jeffrey Dahmer. Jeśli nie wiecie kto to, to możecie sobie wyszukać w telefonie – zaczął Karl zapytany przez sąd o szczegóły mordu. - Matka kłóciła się ze mną w nocy. Mówiła obraźliwe, rzeczy o mojej narzeczonej. W jednej wersji mama wchodzi do mnie do pokoju, ja biorę poduszkę z mojego łóżka i kładę jej na twarz, trzymam dotąd aż przestanie oddychać. W drugiej wersji mama mówi złe rzeczy o moich zaręczynach w salonie. Wtedy biorę poduszkę z kanapy, przykładam jej do twarzy i trzymam dotąd aż przestanie oddychać – opisał 26-latek, który powiedział, że przedstawia dwie wersje, bo dziś nie może sobie przypomnieć jak było naprawdę.

Gretchen miała zginąć w nocy z 31 marca na 1 kwietnia. Karl po tym, jak udusił matkę zwyczajnie miał pójść spać. - Rano przypomniałem sobie, że jest ciało. Zdecydowałem wtedy jaka będzie kolejna akcja z mojej strony. Bo będąc szczerym ciało śmierdzi, a ja lubię mieć czyste mieszkanie – dodał Karl Pfeffer.

Poćwiartował matkę i wyrzucił ciało do rzeki. Paczki "pachniały miętą"

Podczas środowej rozprawy sądowej potwierdziły się informacje, do których już rok temu jako pierwszy dotarł „Super Express”. Jak wynikało z amerykańskich akt sprawy, Karl poćwiartował ciało swojej matki i skrupulatnie zapakował w niewielkie pakunki. Potem postanowił wyrzucić paczki do rzeki.

- Zrzuciłem w sześciu paczkach ciało z mostu Piłsudskiego w Nowym Dworze Mazowieckim. Jeździłem tam trzy razy. Nie było żadnego świadka. Miałem przy sobie walizki… raz dwie, raz jedną. Przyjechałem taksówką. Dałem napiwek kierowcy Ubera. Co prawda trochę się spóźnił ale był miły – powiedział Karl podczas środowej rozprawy.

Paczki z kawałkami ciała Gretchen miały być dobrze zapakowane, tak by nie wzbudzać podejrzeń. - Były bardzo dobrze zapieczętowane. Żadnych zapachów. Żadnych przecieków. Ja kupiłem tyle zapachów i odświeżaczy powietrza, że mój bagaż pachniał miętą jak zwykły turysta – dodał oskarżony, który ciągle sprawiał wrażenie niewzruszonego całą sytuacją.

Dziwne zachowanie Karla podczas rozprawy

Karl podczas rozprawy wielokrotnie wykonywał dziwne gesty. Salutował przykładając dwa palce do głowy, pokazywał ręką znak „okej”, a do obiektywów aparatów i kamer uśmiechał się i pokazywał znak wygranej. - Mam gdzieś moją przeklętą rodzinę i jej opinię. Jeśli miałbym powiedzieć co mama zrobiła w USA, to poddano by ją publicznej egzekucji. Ona byłaby ukrzyżowana w Seattle. Ja na całym świecie mam setki dobrych relacji. Tylko relacja z moją matką była jedyną, która zgorzkniała. To była jedyna osoba która dbała o mnie i w tym samym czasie mnie okradała. Zmieniała się z totalnie kulturalnej i przyjacielskiej w absolutnie wulgarną. Tak wyglądało całe moje życie… - ciągnął Karl Pfeffer przed sądem. I zakończył: - Powód, dla którego coś takiego się wydarzyło między mną a matką, to zła relacja z nią i mój charakter. Nie chcę być traktowany jako morderca i psychopata. Szczerze mówiąc chcę wrócić na plażę. Nie jestem zagrożeniem dla społeczeństwa - przekonywał.

"Wolę więzienie w USA niż śmieciowy areszt w Polsce"

Mimo współpracy amerykańskich agentów federalnych z polską policją i wodniakami ciała Gretchen nigdy nie odnaleziono. Przez ostatnie dwa lata na Wiśle w Nowym Dworze Mazowieckim wielokrotnie służby prowadziły poszukiwania z użyciem sonarów i specjalistycznego sprzętu. Karlowi grozi dożywocie. Wyrok w jego sprawie może zapaść jedynie w oparciu o poszlaki i zeznania świadków. - Jeśli sąd oferuje mi warunki do negocjacji, to mogę się przyznać. Sprawiłem, że przekopywaliście przeze mnie rzekę. Pochowanie mojej mamy to był skomplikowany proces. Chciałbym wrócić do Stanów i mieć fajny dom na plaży. Ale jeśli dacie mi wybór pomiędzy śmieciowym aresztem w Polsce a nowoczesnymi więzieniami w USA to wolę przyznać się wszystkiemu FBI – stwierdził oskarżony.

"Chcę ją wskrzesić"

Karl zaskoczył też wszystkich swoim podejściem do ciała swojej matki: - Jestem odpowiedzialny za życie mojej matki, za jej śmierć i za jej wskrzeszenie. Ciało mojej matki jest w tymczasowym przechowaniu w Wiśle. Możemy je jednak znaleźć i to pozwoli na jej ożywienie - tłumaczył. 

Karl Pfeffer stanął przed sądem. Opowiadał jak udusił i poćwiartował własną matkę
Sonda
Jaka kara powinna być za morderstwo?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki