Takiego finału ucieczki przed policją 41-latek z pewnością się nie spodziewał. Kradzieży auta omal nie przepłacił własnym życiem. Był środek nocy. Około godz. 1:25 policjanci z wydziału wywiadowczo-patrolowego z Targówka i Białołęki dostali zgłoszenie o kradzieży jeepa cherokee z ul. Szaserów. Złodziej miał poruszać się nim ul. Modlińską.
ZOBACZ TEŻ: Zginął ojciec małego dziecka. Rusza najbardziej kontrowersyjny remont ul. Sokratesa
Mundurowi natychmiast wzięli się do pracy. Już po chwili zauważyli samochód, który kilkakrotnie przejechał na czerwonym świetle i natychmiast ruszyli za nim pościg. Nie przypuszczali, że akcja może zakończyć się walką o ludzkie życie.
- Pomimo użycia sygnałów świetlnych i dźwiękowych kierujący nie zatrzymał się do kontroli, kontynuując jazdę w kierunku gminy Nieporęt. W pewnym momencie mężczyzna "przeleciał" jeepem przez rondo i zakończył jazdę na jednej z posesji, gdzie na skutek silnego uderzenia samochód zaczął płonąć - przekazała mł. asp. Irmina Sulich.
Funkcjonariusze wiedzieli, że muszą działać szybko. Złodziej jeepa znalazł się w śmiertelnej pułapce. Ogień był bezlitosny. Mundurowi, narażając swoje życie i zdrowie, wyciągnęli 41-latka z płonącego auta, ratując mu życie.
Na miejsce natychmiast została wezwana straż pożarna i karetka pogotowia. Ze skradzionego auta niewiele zostało. Ogień doszczętnie go strawił. 41-latek został zabrany do szpitala w asyście policji.
- W trakcie badania okazało się, że 41-latek miał w organizmie zakazane substancje, ponadto miał cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdami - poinformowała mł. asp. Sulich.
Zatrzymany mężczyzna nadal przebywa w szpitalu. O jego dalszym losie zadecyduje sąd.