Warszawa: Ulewa sparaliżowała miasto!

Problemy zaczęły się już o świcie, gdy okazało się, że większość stołecznych parkingów jest kompletnie zalana wodą! Najgorzej było w Marysinie Wawerskim, przy ul. Bachmackiej na Mokotowie i przy ul. Rosoła na Ursynowie, gdzie ulice wyglądały jak małe jeziora. Łukasz Baran (21 l.), cukiernik z Marysina, załamał ręce, kiedy zobaczył, że jego samochód stoi w samym środku ogromnej kałuży. - Ani wsiąść, ani wysiąść w sportowych butach. Ile to jeszcze potrwa? - denerwował się kierowca.

Przeczytaj koniecznie: Ryby z Wisły są jadalne!

W godzinach porannego szczytu zepsuły się światła u zbiegu ulic: Grójeckiej, Bitwy Warszawskiej i Banacha. Woda zalała kable i w efekcie sygnalizatory zgasły. Skutki tej awarii były łatwe do przewidzenia - w jednej chwili kierowcy i motorniczowie próbowali wjechać na to skrzyżowanie z każdej strony. Skończyło się to kompletnym paraliżem ulic. Pasażerowie autobusów wymuszali na kierowcach otwarcie drzwi i szli pieszo do pracy czy szkoły, nierzadko brnąc po kostki w wodzie. Horror na skrzyżowaniu trwał 4 godziny!

Piesi również nie mieli łatwego życia. Na chodnikach powstały gigantyczne kałuże, a spod kół przejeż-dżających samochodów wzbijały się fontanny wody, która spadała wprost na przechodniów.

Przeczytaj koniecznie: Konkurs w stolicy: Głosujcie na superkierowcę MZA

- Czekałem na autobus i nagle zobaczyłem słup wody lecący wprost na mnie. Nie miałem dokąd uciec - opowiada informatyk Piotr Sałaga (35 l.), pokazując przemoczone spodnie. Żeby dostać się do stacji metra Ratusz-Arsenał trzeba pokonać olbrzymie jezioro. Niestety, meteorolodzy nie mają dla nas dobrych wieści. Jak informuje Centrum Zarządzania Kryzysowego, taka pogoda będzie panowała co najmniej do środy wieczorem!