Woda zbiera się zwłaszcza przy krawężnikach. Gigantyczne kałuże zalegają całymi dniami na pasach przy ruchliwych ulicach. Szczególne problemy z przejściem przez nie mają warszawianki wystrojone w eleganckie pantofle i spódnice. Michał Gajos (26 l.), doradca finansowy, miał już dość oglądania, jak warszawianki skaczą niczym kozice przez kałuże na przejściach dla pieszych i postanowił im pomóc. Ubrał się w rybackie wodery i ruszył do akcji. Gumowe buty i długie gumowe nogawki miały mu pomóc w pokonaniu głębokich kałuż, jakie wykwitły na ulicach.
SuperExpressoDymoMen ustawił się przy olbrzymiej kałuży tuż przy przystanku autobusowym na ulicy Dolnej. Warszawianki chętnie skorzystały z jego pomocy. Nasz bohater jako pierwszą przeniósł przez olbrzymią kałużę studentkę Klarę Rydzewską (22 l.). - Nie dałabym rady wsiąść do autobusu suchą nogą, gdyby nie pan Michał - cieszy się Klara.
Potem z usług superbohatera skorzystała Marta Bąk (19 l.), uczennica. - Ta kałuża jest tu zawsze po większym deszczu - mówi uszczęśliwiona dziewczyna.
Postanowiliśmy wyjaśnić, do kogo należy ten nowo powstały warszawski zbiornik wodny.
- Jeżeli kałuże tworzą się na ulicach, za które my odpowiadamy, to zawsze można zgłosić nam takie miejsca - mówi Urszula Nelken, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich. - Przyczyny mogą być różne, od nierównego asfaltu do problemów z kanalizacją, co już leży w gestii MPWiK - tłumaczy.
Jednak kałuża, przy której ratował warszawianki pan Michał, ma kilku właścicieli.
- Częściowo znajduje się ona w pasie ulicy Dolnej, która jest w gestii ZDM, a częściowo na działce należącej do Spółdzielni Energetyka - wyjaśnia Jacek Dzierżanowski, rzecznik dzielnicy Mokotów.
Cóż, gdy urzędnicy zajmują się ustalaniem, kto ponosi odpowiedzialność za kałuże przy przejściach dla pieszych, pan Michał musi działać dalej. Kto wie, gdzie znowu go spotkamy?