Upokarzająca noc na SOR w Warszawie
Menstruacja. Niby naturalna rzecz, a w XXI wieku nadal stanowi temat tabu i powód do wstydu wielu kobiet, które niespodziewanie dostaną okres np. w miejscu publicznym. W Warszawie w niektórych toaletach damskich można zauważyć już różowe skrzyneczki ze środkami higienicznymi wybawiającymi z opresji w "te dni". Niestety, nie wszędzie. "Gazeta Wyborcza" opisała historię pani Pauliny, która menstruacji dostała podczas całonocnej wizyty na SOR w Szpitalu Bielańskim. Zawstydzona niespodziewaną sytuacją nie mogła liczyć na pomoc personelu.
Kobieta miała wypadek na rowerze. Około godz. 21 potłuczona dotarła na SOR, na którym, jak się okazało, miała spędzić aż 15 godzin! Jak podaje "Wyborcza", pani Paulina została przyjęta dopiero ok. godz. 2 w nocy przez internistę. Ten zlecił pobranie krwi oraz zrobienie kilku dodatkowych badań, a także konsultacje ze specjalistą. Te ostatnie były możliwe dopiero gdy specjalista pojawi się w szpitalu, ponieważ nocą nie pełnił dyżuru.
W międzyczasie, najprawdopodobniej ze stresu spowodowanego wypadkiem, kobieta dostała okresu, którego spodziewała się dopiero za dwa dni. Pech chciał, że nie miała ze sobą żadnych środków higienicznych, które wybawiłyby ja z opresji. Gdy poczuła, że jej bielizna robi się mokra od krwi, zwróciła się o pomoc do personelu szpitala.
- Nie miałam ze sobą kosmetyczki, gdzie zawsze noszę podpaski czy tampony, więc jak nad ranem zaczęłam przeciekać, to poszłam do dyżurki pielęgniarskiej. Pomyślałam, że przecież nie jestem pierwszą kobietą, która dostaje okres w szpitalu, więc podpaski powinni mieć. No i się okazało, że w XXI wieku w stolicy europejskiego kraju muszę sobie jakoś poradzić - powiedziała pani Paulina w rozmowie z reporterem „Gazety Wyborczej”.
Podpaski nie są refundowane przez NFZ
Jak się okazało, na pomoc personelu kobieta nie miała co liczyć. Środki higieny osobistej nie są bowiem finansowane przez NFZ. Pielęgniarki i pielęgniarze zawstydzonej kobiecie poradzili tylko, by poszła do sklepu albo poprosiła kogoś, by jej przyniósł środki higieniczne. To jednak nie wchodziło w grę, bo sytuacja miała miejsce w środku nocy. Kobieta nie mogła też opuścić szpitala, by pójść do domu po podpaski, bo to mogłoby zostać uznane za ucieczkę. Wróciła więc na krzesło w poczekalni i usiadła na swoim płaszczu.
Reporterzy "Gazety Wyborczej" zapytali Szpital Bielański o sytuację, gdy pani Paulina była na SOR, oraz o to, czy w szpitalu są środki higieniczne typu podpaski bądź tampony. W odpowiedzi otrzymali informacje, że lekarze dyżurujący oraz personel nie przypominają sobie takiej sytuacji we wskazanym terminie. "Niezależnie od powyższego należy wskazać, że zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa środki higieny osobistej nie są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Nie ma też systemowych rozwiązań gwarantujących pacjentkom przebywającym na oddziałach szpitalnych komfort higieniczny w czasie menstruacji" – wyjaśnił Szpital Bielański.
Co więcej, szpital, podobnie jak wcześniej pielęgniarki poproszone przez panią Paulinę o pomoc, przekazał że na terenie placówki funkcjonują kiosk i apteka ogólnodostępna, środki higieny można zakupić. Podzielił się również "złotą radą", by zamiast podpasek użyć… papieru toaletowego! "W ostateczności w każdej toalecie znajduje się papier toaletowy, z którego w tej awaryjnej sytuacji można skorzystać" - obwieścił Szpital Bielański w odpowiedzi przesłanej na zapytanie „Gazety Wyborczej”.