Trzeba mieć zdrowie, żeby walczyć z chorobą! W przychodni rejonowo-specjalistycznej przy ul. Sosnkowskiego w Ursusie każdego dnia od świtu ustawiają się kolejki, bo rejestracja telefoniczna tu nie obowiązuje. Niestety, dostanie się do lekarza graniczy z cudem. Wszystko dlatego, że w przychodni przyjmuje teraz tylko jeden internista. Reszta ma wakacje.
- To jakaś paranoja! W tak dużej przychodni przyjmuje tylko jeden doktor! W miejscu, w którym spodziewałam się uzyskać pomoc, nikt nie szanuje mojego czasu i zdrowia. Jestem od 5 rano, żeby się dowiedzieć, że nie ma dla mnie numerka - mówiła zbulwersowana Czesława Bareja (68 l.), pacjentka odesłana z lecznicy z kwitkiem. - Dzisiaj numerków starczyło tylko dla pierwszych pięciu osób, bo lekarz przyjmuje zaledwie dwie godziny- dodaje oburzona. Pani Czesława nie była jedyną osobą odesłaną z kwitkiem. Gdy liczba wolnych miejsc wyszła na jaw, kilkanaście osób żądało wyjaśnień tak karygodnego postępowania.
Pracownice przychodni szybko rozwiały wszelkie wątpliwości. - Nie ma lekarzy, bo są na urlopach albo na zwolnieniach. Nie możemy przyjąć więcej osób, bo pan doktor się nie wyrobi - tłumaczyły rozczarowanemu tłumowi. I żadna nie widziała absurdu sytuacji. Na pytanie, dlaczego wszyscy wyjechali, odpowiadają "Lekarz też człowiek" i dyskusja się kończyła. O uzasadnienie tej sytuacji ciężko również poprosić w Samodzielnym Zespole Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego Warszawa-Ochota, pod który podlega przychodnia. Telefon dyrekcji milczy. Czyżby też była na urlopach?
- Dzień dobry. Chciałabym się zarejestrować do internisty.
- Nie mamy zapisów terminowych do końca września, tylko w dniu bieżącym.
- A jaka jest szansa, że się uda wtedy zapisać? Bardzo mi zależy.
- Jutro mamy tylko jednego lekarza półetatowego i w przyszłym tygodniu też jednego. Musi pani rano próbować. Rejestracja jest od 7.30.
- Jest tylko jeden lekarz?
- Tak.
- Zawsze jest jeden?
- W ogóle to mamy sześciu, ale teraz są na urlopach.