Nieodśnieżone są chodniki np. na Grójeckiej i przy Dworcu Wschodnim, gdzie codziennie chodzą tysiące ludzi. Ciężko też dobrnąć do przystanku tramwajowego na rogu Żytniej i Okopowej. Droga na przystanek wzdłuż ulicy Belwederskiej jest istną drogą przez mękę. Odcinka chodnika w pobliżu ul. Promenada nie odśnieżono ani razu, śnieg sięga tam już łydki.
Patrz też: Czy mamy sobie tu sami odśnieżyć?
- Tu nikt nie zgarniał śniegu od początku opadów - denerwuje się Zofia Rydet (75 l.), która próbowała dojść do przystanku autobusowego na ul. Korotyńskiego. - Chodzę o kulach i z trudem się poruszam. Chciałam dojść na przystanek, ale upadłam, bo poślizgnęłam się na śniegu - dodaje.
- Za odśnieżenie dojścia odpowiada zarządca drogi - wyjaśnia Igor Krajnow (31 l.), rzecznik ZTM. - Jeśli gdziekolwiek będzie problem z nieodśnieżonymi przystankami, prosimy o kontakt z podaniem nazwy i numeru przystanku. Sprawdzimy każdy sygnał - zapewnia.
Patrz też: ZTM wydało 2 mln na buble
Dla niektórych warszawiaków nieodśnieżone ulice to prawdziwy dramat. Mieczysław Litwińczyk (70 l.) codziennie wychodził z niepełnosprawną córką Małgorzatą (44 l.) na rehabilitację. Teraz ma problem z dojściem z jej wózkiem do samochodu zaparkowanego przy ul. Perzyńskiego. - Dla nas oznacza to uwięzienie córki w domu - denerwuje się pan Litwińczyk. - Próbowałem interweniować w dzielnicy, do której należy osiedlowa droga, ale nikt nie chciał się tym zająć! - dodaje.
Na uwięzienie w mieszkaniach skazane są również matki z małymi dziećmi. - Na chodnikach są takie zwały śniegu, że nie ma możliwości, aby tamtędy przepchnąć wózek. Dlatego codziennie czekam na męża, który wróci z pracy, żeby móc wyjść choć po zakupy - mówi Luiza Socha (38 l.).
Ale jak widać stołecznych urzędników nie obchodzą problemy warszawiaków i to, że wielu z nich jest skazanych na areszt domowy.