Stolica może być wolna od złośliwych bestii. Wystarczy, że władze miasta zdecydują się ulżyć pokąsanym warszawiakom tak, jak to robią władze innych miast nad Odrą czy Wisłą. - Zawsze, gdy wychodzę na spacer, wracam pogryziona. Urzędnicy powinni walczyć z tymi latającymi bestiami. Dlaczego stolica Polski jest też stolicą meszek i komarów? - złości się Maria Grzegrzółka (22 l.).
Przeczytaj koniecznie: PLAGA MESZEK: Meszki mogą zabić!
- Nie planujemy oprysków, bo na razie nie mamy do czynienia z plagą. Poza tym opryski są szkodliwe dla ekosystemu - wyjaśnia Agnieszka Kłąb z biura prasowego Ratusza. - Wyjątkowo w ubiegłym roku po powodzi przeprowadzono opryski chemiczne, które kosztowały 180 tys. zł. W tym roku nie będzie żadnej dezynsekcji - dodaje.
Ale ochrona ekosystemu to tylko wymówka urzędników, bowiem rozwiązanie gryzącego problemu nie jest trudne ani szkodliwe, jak twierdzą ekolodzy i urzędnicy. Na rynku jest wiele preparatów, które nie zabijają pożytecznych owadów, takich jak pszczoły.
- Z krwiopijcami można walczyć opryskami chemicznymi lub biologicznymi. Te ostatnie polegają na niszczeniu larw zanim te przekształcą się w dokuczliwe owady dorosłe. Takie zwalczanie larw, to sposób całkowicie nieszkodliwy dla środowiska i ludzi. Wymaga jednak monitoringu i wiedzy z zakresu entomologii - wyjaśnia nasz ekspert Elżbieta Wegner, entomolog.