- To drzewo wymagało już dawno interwencji, rósł na nim wielki grzyb, który świadczy o chorobie. Niestety urzędnicy rzadko zlecają wycinki – powiedziała nam po wypadku w Parku Praskim anonimowo osoba z firmy zajmującej się zielenią w Warszawie. Powód?
Nie oszczędności, które nasuwają się pierwsze. Ale wpływ społeczników walczących o każdy centymetr miejskiej zieleni. Potwierdza to dendrolog. - Oszczędności jeśli chodzi o warunki warszawskie na pewno nie są przyczyną ewentualnych zaniedbań kontroli drzewostanu. Raczej gigantyczna presja środowisk ekologicznych. Dopiero gdy zrobiona jest ostateczna ekspertyza, ekolodzy nie mają już kontrargumentów. Bardzo często tak bywa, że drzewo wygląda na zdrowe, a w rzeczywistości stwarza zagrożenie. Na podstawie oceny wizualnej można coś prognozować, ale taka ocena to takie trochę wróżenie z fusów. Ostateczną ocenę drzewa daje test obciążeniowy, poparty tomografią – tłumaczy Waldemar Kowalczuk, dendrolog z firmy Ekosystem.