Interpelacje w sprawie "nieoczekiwanego powrotu do starego systemu dyżurów wakacyjnych" w przedszkolach wystosowała w końcu stycznia do prezydenta Rafała Trzaskowskiego radna Agata Diduszko-Zyglewska.
"Zmiana systemu, która nastąpiła w 2019 roku, została przyjęta przez rodziców z ogromnym entuzjazmem, bo oznaczała podniesienie komfortu dzieci oraz rodzin, które także latem mogły liczyć na macierzyste placówki" - argumentuje Diduszko-Zyglewska. Podkreśla też, że powrót do starego systemu jest nieoczekiwany.
Według urzędu miasta, zmiana jest jak najbardziej planowa. Jak informuje Polską Agencję Prasową rzeczniczka ratusza Monika Beuth-Lutyk, w Warszawie do 2019 r. organizowano opiekę wakacyjną dla przedszkolaków w formie 2-tygodniowych dyżurów wakacyjnych.
"Po kilkunastu latach funkcjonowania takiego modelu, na wniosek fundacji "Rodzic w mieście" i pani radnej, zaproponowaliśmy wprowadzenie 3-tygodniowych dyżurów wakacyjnych. Było to uzgodnione z dyrektorami i związkami zawodowymi" - mówi rzeczniczka. Dodaje, że zmiana nie weszła w życie ze względu na pandemię, kiedy to przedszkola zaczęły pełnić 6-tygodniowe dyżury, by jak najwięcej dzieci, w jak najmniejszych grupach mogło korzystać z zajęć.
Temu, że 3-tygodniowe dyżury wakacyjne są zgodne z ustaleniami z 2019 roku, nie zaprzecza szefowa fundacji "Rodzic w mieście" Agnieszka Krzyżak-Pitura.
Polecany artykuł:
"Zgodziliśmy się na takie rozwiązanie, bo był to krok do przodu, ale docelowo chodziło o to, by przedszkola działy także w wakacje" - tłumaczy Krzyżak-Pitura. Jej zdaniem pandemia pokazała, że "da się", by przedszkola działały przez większość wakacji i tak powinno być. "Każda zmiana placówki to stres dla malucha i niedogodność dla rodziców" - podkreśla.
Miasto tłumaczy jednak, że "dało się" tylko dlatego, że przez ostatnie dwa lata nauczyciele i pracownicy przedszkoli nie mogli wykorzystać swoich urlopów wypoczynkowych, ani w czasie wakacji ani w trakcie roku szkolnego.
"Dzięki ich poświęceniu najmłodsi mieszkańcy Warszawy mogli w bezpiecznych warunkach, prawie przez cały okres trwania epidemii, korzystać ze stacjonarnej opieki" - tłumaczy Monika Beuth-Lutyk.