- Robotnicy prowadzili prace remontowe na dachu, używali palników, zajęła się więźba z drewna. Nie byli na to przygotowani, próbowali gasić ogień wiadrami z wodą - opisuje pani Anna Grabowska, jedna z poszkodowanych osób. - W ostatniej chwili wpadłam uratować zwierzęta - dodaje.
Tomasz Mencina, burmistrz Bielan, spotkał się dzisiaj z mieszkańcami. - Wsparcie będzie udzielone natychmiast po przekazaniu informacji od poszkodowanych. To również pomoc psychologiczna - deklaruje.
Wspomniane wsparcie to 10 tysięcy złotych na rodzinę. Urzędnicy już przyjmują pierwsze wnioski o taką wypłatę. - Zniszczenia i straty są ogromne - mówi pani Anna zaznaczając, że sprawa szybko się nie skończy.
>>> Spółdzielnia "segreguje" dzieci. Na plac zabaw mogą wejść nieliczne... [WIDEO]
Cztery mieszkania, które spłonęły nie nadają się do użytku. Wiele zostało zalanych podczas akcji strażaków. Problem dotyczy kilkunastu rodzin, które na razie jednak nie chciały lokali zastępczych. - Oczywiście taką pomoc będziemy natychmiast świadczyć. Wspaniale w tej sytuacji zachowała się także spółdzielnia, wsparcie idzie również od niej. Jeśli taka konieczność będzie, my również jesteśmy gotowi do udostępnienia lokali zastępczych - obiecuje Tomasz Mencina.
Służby wyjaśniają przyczyny pożaru, który wybuchł na ostatnim piętrze. W budynku remontowano wcześniej dach, do zaprószenia ognia mogło dojść podczas prac dekarskich, jak wspominała pani Anna.
Okazuje się, że straż pożarna mogła mieć problem z podjęciem działań ratunkowych. Przynajmniej jeden z wozów biorących udział w akcji napotkał na swojej drodze... nielegalnie zaparkowany samochód.
Straż informuje jednak, że w przypadku tej interwencji nie było przesłanek do przesuwania samochodów, chociaż faktycznie drożność dróg w pobliżu pozostawiała wiele do życzenia.