Wakacje w pełni. Widać to doskonale nad Zalewem Zegrzyńskim, największym, choć sztucznym, jeziorem pod Warszawą. Nawet w tygodniu na wysypanych złocistym piaskiem plażach, rowerach wodnych, skuterach i żaglówkach relaksu szukają tysiące osób.
Reporterzy "Super Expressu" w piątek sprawdzali, jak z opanowaniem tych tłumów i zapewnieniem im bezpieczeństwa radzą sobie funkcjonariusze Komisariatu Rzecznego Policji. A teren pracy mają spory, bo ponad 3300 ha, do czego doliczyć trzeba jeszcze kawałek Narwi i Bugu. Na szczęście dzięki szybkim łodziom, potrafiącym rozpędzić się do ponad 100 km na godzinę, są w stanie w kilka minut dopłynąć w najdalej wysunięty zakątek zalewu.
Już pierwsze minuty wspólnego patrolu policji i "SE" na takiej szybkiej łodzi pokazały, że większość żeglarzy do wodnej rozrywki podchodzi poważnie.
- Bardzo dobrze, że jest tu policja, bo zdarza się, że ci na skuterach pływają jak wariaci - stwierdził Marek Łata (37 l.), którego motorówkę zatrzymaliśmy na środku jeziora.
Kontrola wypadła pomyślnie. Kierujący trzeźwy, a na pokładzie wszystkie wymagane dokumenty. Nieco więcej stresu przeżyła trójka nastolatków, którzy wypłynęli na rowerze wodnym z piwem na pokładzie. Alkomat wskazał 0,16 i 0,17 promila, więc na szczęście dla nich skończyło się na pouczeniu i poleceniu zawrócenia do przystani.
Policjanci przyznają, że w weekendy interwencji jest mnóstwo. Na jezioro wypływają nie jedna, a dwie łódki.
- Wtedy liczba interwencji rośnie do ponad 10. W dni powszednie zdarzają się dwie, trzy - mówi sierż. sztab. Piotr Sitkowski (35 l.).
Na szczęście plażowicze i wodniacy oswoili się już z tym, że na wodzie, podobnie jak na drodze, potrzebny jest zdrowy rozsądek.
- W ostatnich latach jest dużo bezpieczniej. Nietrzeźwi żeglarze zdarzają się sporadycznie - mówi Paweł Brzeziński, rzecznik Komisariatu Rzecznego Policji. - Teraz najwięcej zgłoszeń dotyczy skuterów wodnych, które pływają za blisko kąpielisk i straszą plażowiczów - dodaje.