Dąbrowski przekonuje, że jest ofiarą intrygi "zawistnych polityków" oraz ich fałszywych oskarżeń. Twierdzi, że kontrola w urzędzie dzielnicy nie wykazała żadnych istotnych naruszeń prawa. Zupełnie jakby nieistotny był fakt, że wbrew zasadom korzystał ze służbowego auta burmistrza, gdy był już wiceprezydentem. Za jego rządów urząd dzielnicy kupił mnóstwo sprzętu komputerowego i telefonów komórkowych, które do dziś zalegają w magazynach. W Centrum Promocji Zdrowia została zatrudniona jego przyjaciółka, która praktycznie nie pojawiała się w pracy.
Po co ten list po czterech miesiącach od afery? Odpowiedź kryje się na jego końcu: "Na szczęście już wkrótce kolejne wybory samorządowe, w których to Państwa głos będzie decydujący. Wierzę, że razem będziemy mieli szansę dalej zmieniać Bemowo na lepsze" - napisał Dąbrowski.
Nie wiadomo jednak, czy planuje start z list Platformy, czy, jak sugerują niektórzy politycy PO, montuje własne lokalne ugrupowanie. Dąbrowski po aferze bemowskiej stracił stanowisko wiceprezydenta i funkcję sekretarza w PO, ale nadal kieruje partią na Bemowie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail