Szambo zalewa piwnice, lokatorzy wynoszą fekalia w wiadrach
Koszmar lokatorów rozpoczął się w niedzielę, 9 października. To wtedy doszło do poważnej awarii kanalizacji, która do teraz uprzykrza życie ludzi mieszkających w kamienicach przy ul. Grójeckiej 70B i Dorotowskiej 7. Ci z Grójeckiej mają co prawda dostęp do wody, ale szambo zalewa ich piwnice, a na klatce schodowej roi się od szczurów. Natomiast lokatorzy z Dorotowskiej 7 nie mają wody i nie mogą korzystać z toalety! - Miasto stołeczne Warszawa, XXI wiek! I my nie możemy się umyć, nie możemy zrobić prania, umyć naczyń, nie możemy spuszczać wody, bo fekalia lecą do piwnic. Miejskie Wodociągi powiedziały, że mają plany kanalizacji z całej Warszawy, ale tych tutaj nie mają, bo są przedwojenne. To jest nieprawda, ja mam kuzynkę geodetkę i powiedziała, że te plany muszą być w archiwach. Panowie wykonujący prace powiedzieli, że gdzieś na głębokości 80 metrów jest jakaś zapora i nie mogą się przez to przedostać, bo nie wiedzą, gdzie to jest dokładnie. A trzeba wiedzieć, gdzie kopać! No i nie mogą do tej pory znaleźć tego miejsca. Była robiona elewacja budynku, to akurat stoi tu toi toi dla pracowników, więc my po prostu wszystko robimy do wiaderka i wynosimy do tego toi-toia. W budynku są pomieszczenia piwniczne, które miasto wynajmuje ludziom. Tam to wszystko zaczęło spadać, więc zbierano fekalia szufelką. Już nie mówiąc o tym, że zapach jest Soir de Szambo, Chanel 6! Ja jeżdżę kąpać się do przyjaciółki na Saską Kępę. Ale jest gorzej niż w czasie wojny. Moi sąsiedzi mają troje dzieci i z tym wiaderkiem do toi-toia biegał sąsiad, bo jakby spuścił wodę, to zalałby ludzi, którzy wynajmują pracownie pod nami! - mówi „Super Expressowi” wzburzona pani Zofia (77 l.) z Dorotowskiej 7.
- My mamy wodę i spuszczamy ją w ubikacji, bo w bloku są dzieci i nie pozwoliliśmy na odcięcie dostępu. Natomiast cała pralnia, gdzie trzymaliśmy wózki i inne rzeczy, jest po prostu zalana fekaliami, i jeszcze latają po klatce szczury. W piwnicy ludzie trzymali różne rzeczy - kurtki czy buty - i to wszystko zostało pogryzione przez szczury. To jest jakaś makabra. Najgorsze jest to, że nie wiemy, kiedy to się skończy. Czuliśmy ten smród od jakiegoś czasu, ale nie wiedzieliśmy, z czego to się bierze. Kto nam teraz zwróci pieniądze za te zalane fekaliami rzeczy? - dodaje pani Ewa Zarembska (62 l.) z Grójeckiej 70B.
Urzędnicy i administracja przerzucają się odpowiedzialnością
Jak powiedzieli w rozmowie z nami mieszkańcy, w związku z awarią miasto nie zaoferowało im żadnej pomocy. Pod bloki nie podstawiono toi toi ani wozów z pitną wodą. Lokatorzy kamienic są pozostawieni sami sobie. Także sprzątaniem i wynoszeniem fekaliów zajmują się na własną rękę. O komentarz w sprawie awarii poprosiliśmy pracownika Miejskich Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, który od kilku dni wykonuje prace na miejscu.
- To były plany przedwojenne, one zostały zabrane i nie ma w tej chwili niczego, dlatego działamy „na czuja”. Eliminujemy wszystko po kolei, dlatego wzywamy monitoring, żeby sprawdzić kolejny odcinek i jak to jest połączone. Jeżeli do tego dojdziemy, to odblokujemy zator. Musimy po prostu odtworzyć tę sieć i to, jak ona rzeczywiście wygląda, bo w tej chwili chodzimy jak dziecko we mgle. Wyeliminowaliśmy już parę rzeczy, zostało ich już niewiele, no ale to niestety trwa, bo część tych kanałów jest zasypana, w złym stanie technicznym, to wszystko trzeba odgrzebywać ręcznie, wchodzić do ciemnych i niekiedy ciasnych pomieszczeń. Myślę, że za kilka dni wszystko uda się doprowadzić do końca – mówi nam jeden z pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji.
Problem jest skomplikowany. Budynkiem przy Dorotowskiej administruje firma Dexterus, Grójecką – GGKO. MPWiK i administratorzy przerzucają się odpowiedzialnością za sieć kanalizacyjną. – To awaria wewnętrznej instalacji. Pomogliśmy administracji znaleźć niedrożność, ale nie my odpowiadamy za naprawę – mówi Marek Smółka, rzecznik MPWiK. – To nie nasze, płacimy MPWiK za to, by odbierało ścieki i sieć była drożna – słyszymy od Agaty Walczak z GGKO. Urzędnicy od kilku dni współpracują, ale spór pewnie skończy się w sądzie.
Koniec taryfy ulgowej dla rządu? Nawet Podkarpacie wściekło się na PiS!
Posłuchaj, co o rządzie mówią mieszkańcy wsi i miasteczek!
Listen to ""Ten rząd to POPELINA!", "Krew nas zalewa!" - nawet Podkarpacie jest WŚCIEKŁE na rządy PiS!" on Spreaker.