Wszystko wydarzyło się około godz 11.30. Grupa pracowników wiszących na linach myła okna w wieżowcu Atrium na rogu al. Jana Pawła i Grzybowskiej.
- Nagle jeden z mężczyzn, którzy pracowali na ścianie budynku, spadł z około 10 metrów - wyjaśnia asp. Mariusz Mrozek (38 l.) z zespołu prasowego stołecznej policji. Upadł prosto na położony niżej dach.
Na miejsce natychmiast przyjechały wszystkie służby. Trzeba było ściągnąć 29-latka na ziemię. Mężczyzna miał połamane obie nogi, ale nie było wiadomo, czy nie ma też obrażeń wewnętrznych, dlatego transport musiał odbywać się z najwyższą ostrożnością.
Z pomocą ratownikom przyszli strażacy, którzy użyli wozu z podnośnikiem. Dzieki temu zdjęli z dachu nosze, na których leżał ranny. Andriej T. błyskawicznie trafił do karetki, a później do szpitala. Tam okazało się, że złamania są poważne i 29-latek trafił na stół operacyjny, a lekarze przez kilka godzin składali jego nogi. Dlaczego Białorusin spadł? - Na razie za wcześnie na podawanie przyczyn. Badamy, jak doszło do tego dramatycznego wypadku - wyjaśnia Mrozek.
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Super Express", wszystko wskazuje na to, że 29-latek w czasie pracy chciał zmienić karabińczyk podtrzymujący go na linie. Prawdopodobnie nie dopiął go właściwie i sprzęt nie wytrzymał ciężaru ciała. Mężczyzna był trzeźwy.