O tym, że transport publiczny to siedlisko wszelkich chorób i bakterii, wiadomo nie od dziś. Nie każdy ma jednak świadomość, że do tej sytuacji mocno przyczynia się Zarząd Transportu Miejskiego, który nie dba o to, by miejska komunikacja była odpowiednio sprzątana! Sytuacja źle wygląda m.in. w metrze.
- Nasze pociągi są dezynfekowane dwa razy w roku - informuje Krzysztof Malawko, rzecznik prasowy Metra Warszawskiego. - Oprócz tego siedzenia są co dwa tygodnie myte, nie licząc oczywiście codziennego ogólnego sprzątania. Sprzątamy również wtedy, gdy pasażer lub obsługa zgłoszą, że siedzenie jest brudne - zapewnia rzecznik.
Nie lepiej dba się o porządek w Miejskich Zakładach Autobusowych. Warszawskie solarisy również tylko dwa razy w roku są porządnie dezynfekowane, a mycia doświadczają jedynie raz w miesiącu oraz w sytuacjach wyjątkowych. W tramwajach również nie powinniśmy być zbyt beztroscy. Wagony każdego dnia są omiatane, ale dezynfekcja odbywa się tylko w przypadku zabrudzeń odchodami czy krwią.
Przeczytaj: Warszawa. Autobus spłonął na skrzyżowaniu w Wawrze
- To zdecydowanie za rzadko - komentuje Joanna Narożniak (40 l.) z sanepidu. - W miejscach publicznych prawdziwym siedliskiem bakterii, groźnych drobnoustrojów i grzybów są podłogi. Te niewidoczne gołym okiem maleństwa żyją również na poręczach przy wejściu do autobusu czy tramwaju, na uchwytach i w tapicerce. Natomiast okruchy, pył, kurz, roztocza powodują rozwój grzybów i innych groźnych toksyn - dodaje Joanna Narożniak. - Na rękach czy butach łatwo przenieść bakterie E. coli, salmonelli, bakterie kałowe czy wirusa grypy. Do ubrań chętnie lgną wszy, pchły oraz pluskwy i kleszcze oraz prątki gruźlicy, które mogą w nich mieszkać wiele lat - ostrzega rzeczniczka.
Problem przybiera na wadze szczególnie zimą, kiedy z komunikacji miejskiej dużo chętniej korzystają bezdomni. Ustrzec nas może częste mycie rąk albo niedotykanie niczego dookoła, bo częstsze porządki w komunikacji miejskiej pozostają na razie w sferze marzeń.