Opiekunki ze żłobków w stolicy poczuły się poszkodowane i niesprawiedliwie potraktowane. - Za kilka tygodni przestoju w żłobkach dostaliśmy dużo niższe pensje. Nasi przełożeni tymczasem mogą cieszyć się pełnym wynagrodzeniem, choć zarabiają więcej od nas! – poskarżyły się nam opiekunki ze żłobki w stolicy. Pytaliśmy o to władze Warszawy. Ratusz wyliczył, że średnia pensja opiekunek za kwiecień, jeśli pozostawały przez cały miesiąc w gotowości do pracy, to 3,1 tys. zł (brutto). Średnia pensja opiekunek za maj, jeśli były w gotowości do 15 maja, to 3,4 tys zł. zł.
Tymczasem opiekunki pokazały nam odcinki wypłat za kwiecień, z wpływem na konto na poziomie 2,26 tys. zł.
- Wynagrodzenia są wypłacane zgodnie z przepisami. Za kwiecień i maj płaciliśmy opiekunkom, które przecież nie musiały przychodzić do pracy, 100 proc. płacy zasadniczej, ale bez premii i dodatku, czyli o ok. 20-30 proc. mniej. Nie zeszliśmy poniżej najniższej krajowej – tłumaczył wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej.
Tymczasem kierownicy żłobków mieli obniżone pensje o 5 proc. A dyrektorzy biur w ratuszu dostali pełne wynagrodzenia.
Skrytykował to na twitterze warszawski poseł, wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta: „Oczywiście po kieszeni w ratuszu dostały osoby i tak najmniej zarabiające...” - napisał na twitterze.
Doczekał się riposty Pawła Rabieja: - To co Pan tu jeszcze robi? Jest Pan w rządzie. Sasin załatwił górnikom 100 proc. pensji, gdy nie pracują. Niech Pan załatwi to samo z rządem dla opiekunek i zmieni kodeks pracy, a nie udaje troskę. Ostatecznie awantura zakończyła się pozytywnie. Wiceprezydent Paweł Rabiej podpisał wypłatę opiekunkom żłobków wyższych dodatków motywacyjnych za maj. – To częściowo zrekompensuje im niższe pensje w czasie przestoju – mówi „Super Expressowi” wiceprezydent.