- Jechałem z pasażerem ulicą Sobieskiego i nagle droga zapadła się pod moim wozem - wspomina przerażony Jerzy Kozłowski (56 l.), kierowca taksówki. - Byłem w szoku. Nie wiedziałem, co się dzieje. Pierwszy raz coś takiego widziałem - mówi. Pasażer pana Jerzego wysiadł z wozu, a taksówkarz został pilnować auta. Ludzie w samochodach i w autobusach byli uwięzieni. Policja nie pozwalała im ich opuścić, bo wrząca woda płynęła strumieniem po ulicy. Dopiero kiedy na miejsce przyjechali strażacy, podróżni mogli wyjść na zewnątrz i przedostać się w bezpieczne miejsce.
- To był totalny chaos. Nie było nic widać na odległość jednego metra. Gorąca para unosiła się nad ziemią - opowiada Jan Kot (40 l.), który z córką Emilką (8 l.) wracał akurat ze szkoły.
Powodem gigantycznej awarii była stara i zardzewiała magistrala ciepłownicza. - Rura się rozszczelniła i podmyła jezdnię, która się zapadła - mówi Jerzy Palczewski, dyrektor ds. eksploatacji SPEC. Drogowcy szybko odgrodzili krater i zamknęli pobliskie ulice: Sobieskiego, Witosa, Sikorskiego i Idzikowskiego. Ciepłownicy załatali rurę, żeby para już się nie wydobywała, ale utrudnienia trwały przez cały dzień. - Naprawa rury zajmie nam 24 godziny - mówi Palczewski. Z kolei odtworzenie jezdni wraz z podbudową może zająć nawet kilka dni.
-Wygląda to poważnie. Na pewno nie uda się tego zrobić przez weekend - tłumaczy Adam Sobieraj, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich. Ulica Sobieskiego będzie więc najprawdopodobniej zamknięta do wtorku. Początkowo nawet kilkadziesiąt tysięcy osób mogło być bez wody i ogrzewania, ale SPEC systematycznie przywraca ich dostawę w kolejnych budynkach.