- Postawiliśmy 7 osobom zarzut czynnej napaści na policjanta, za co grozi do 10 lat więzienia. Zostały one przesłuchane w charakterze podejrzanych. W sprawie 5 z nich wnioskowaliśmy o tymczasowy areszt. Dziś sąd będzie te wnioski rozpatrywał - tłumaczy Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Pozostałe 14 osób odpowie m.in. za udział w zbiegowisku czy naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza. - W tych sprawach wnioski do sądu przygotowuje policja - dodaje prokurator Ślepokura.
Już wczoraj trzech chuliganów podejrzanych o drobniejsze przestępstwa stanęło przed sądem. Efekt? Sprawy dwóch z nich odroczono do 16 listopada z powodu nieobecności świadka. W sprawie trzeciego mężczyzny sąd zmienił tryb przyspieszony na zwykły, ponieważ... przyznał on, że od 2 lat brał marihuanę. Poza tym w trakcie zamieszek był pod wpływem alkoholu, dlatego sąd stwierdził, że konieczna jest opinia psychologów na jego temat.
Jak się jednak okazuje, nie tylko zamaskowani kibole rzucali race. Na jednym z filmów umieszczonych w Internecie widać wyraźnie w drugiej minucie i 18 sekundzie, jak umundurowany policjant w kasku odłącza się od kordonu i rzuca rozpaloną racę w uczestników Marszu Niepodległości. Czy tak powinien się zachować? - Policja była stroną atakowaną. Funkcjonariusz dbał o bezpieczeństwo swoje i swoich kolegów. W takiej chwili działa się odruchowo. Jeden z policjantów, który przebywa w szpitalu, ma nogę poparzoną racą - tłumaczy insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.
Uczestnicy Marszu Niepodległości twierdzą, że to właśnie zamaskowani funkcjonariusze w kominiarkach prowokowali zamieszki. - Ci policjanci to funkcjonariusze, którzy pracują jako antyterroryści i zajmują się zatrzymywaniem najgroźniejszych przestępców. Gdyby poznano ich tożsamość, byliby w niebezpieczeństwie - dodaje Sokołowski.