Będzie dofinansowanie na zakup rowerów elektrycznych?
"Warszawianki i warszawiacy coraz chętniej wybierają rower do codziennych podróży. Jak pokazuje doświadczenie wielu europejskich miast, rowery z napędem elektrycznym przyczyniają się do wymiernego zwiększenia popularności przemieszczania się na co dzień rowerem. Im są one łatwiej dostępne, tym mieszkańcy chętniej wybierają je kosztem prywatnego auta. Niektóre europejskie miasta i państwa, np. Francja i Litwa, w ramach realizacji swoich polityk na rzecz zrównoważonej mobilności dofinansowują zakup rowerów elektrycznych" - napisał w interpelacji wiceprzewodniczący Rady Warszawy radny Sławomir Potapowicz.
Zwrócił się z pytaniem, czy urząd planuje wprowadzenie programu dotacji zakupu rowerów elektrycznych dla mieszkańców.
Drogowcy rozwiewają wątpliwości
"Pytanie o dopłaty do rowerów elektrycznych, to raczej pytanie do miejskich radnych, bo oni ewentualnie o tym zdecydują" - odpowiedział rzecznik Zarządu Dróg Miejskich. "Każde promowanie ruchu rowerowego to co do zasady dobry pomysł" - dodał.
Zaznaczył też, że rowery elektryczne mają tę przewagę, że pozwalają korzystać z tej formy transportu osobom, dla których jazda na zwykłym jednośladzie jest nieosiągalna – np. z powodu wieku, albo faktu, że miasto jest położone w terenie pagórkowatym. "Natomiast jest to dość drogi pojazd" - podkreślił.
Przykład Gdyni pokazuje, zaznaczył, że taki rodzaj promocji jest ograniczony do kilkudziesięciu osób, a jeśli ma trafić do wszystkich chętnych, musi to być duża pula pieniędzy.
"W Warszawie skupiamy się przede wszystkim na rozwoju infrastruktury rowerowej. To podstawa i baza. Drugim elementem jest utrzymywanie i rozwijanie Veturilo, czyli największego w tej części Europy systemu bike sharingu. Warto zaznaczyć, że w przyszłym roku, w ramach nowej umowy z operatorem Veturilo, 10 proc. rowerów będzie miało wspomaganie elektryczne. To oznacza w praktyce minimum 300 rowerów z takim napędem na ulicach Warszawy, do użytku przez każdego warszawiaka. I z tych rowerów skorzystają tysiące użytkowników, a nie kilkadziesiąt osób" - wyjaśnił.