Sprawę bestialskiego zabójstwa ujawniło Pogotowie dla Zwierząt, które o sprawie zostało zawiadomione przez anonimową osobę. Osoba ta twierdziła, że jeden z mieszkańców dzielnicy Wawer zabił kota. Patrol interwencyjny, który wybrał się na miejsce zadecydował o przeszukaniu terenu.
- Policja nam nie pomogła. Kazała czekać aż 5 godzin na przyjęcie zawiadomienia o przestępstwie. Coraz częściej w policji słyszymy, iż nie ma ludzi do pracy. Po prostu trzeba czekać. Przy naszej pracy nie możemy czekać. Kolejny więc raz na zdarzenie pojechaliśmy sami. Sami przeszukaliśmy posesję i natrafiliśmy na zakopane ciało kota. Wcześniej mieliśmy także zabezpieczoną linkę, którą prawdopodobnie mężczyzna udusił zwierzę. W rozmowie z właścicielem posesji usłyszeliśmy, iż kot zaplątał się w drut i utknął w płocie, przez który zamierzał się przedostać. Nie daliśmy mężczyźnie wiary - opisuje Pogotowie dla Zwierząt.
Polecany artykuł:
Kot został zabezpieczony do badań. Według Pogotowia dla Zwierząt, które opisuje całą sprawę w mediach społecznościowych, "wyniki sekscji zwłok nie pozostawiły złudzeń: kot został uduszony".
Co dalej z takimi sprawami?
"Mamy nadzieję, że sprawca otrzyma surową karę" - pisze Pogotowie dla Zwierząt.
Na naszych barkach ciąży obowiązek zebrania dowodów, pozyskania ich, zdobycia zeznań świadków, a wcześniej skłonienie ich do tego, aby odważyli się je złożyć. W końcu na naszych barkach jest badanie odebranego zwierzęcia, jego diagnostyka, leczenie. Ze wszystkiego trzeba mieć opinie, notatki itp. Jest to konieczne, by wygrać proces. Policja nam w tym nie pomaga. Sami zdobywamy materiał dowodowy i wtedy składamy zawiadomienie o przestępstwie. Mamy mniej umorzeń i pewność, że każda ze spraw zostanie skierowana do sądu z aktem oskarżenia - pisze Pogotowie dla Zwierząt.