Siedem osób nie mogło wczoraj wrócić do mieszkań przy Finlandzkiej. Nocują u sąsiadów. Dziś mają zgłosić się do urzędu, który poszuka im lokali komunalnych. - To była nielegalna eksmisja. Policja nie miała prawa do niej dopuścić, jeśli właściciel budynku nie zapewnił lokatorom mieszkań! - stwierdza wiceburmistrz Pragi-Południe Robert Kempa (39 l.). - Złożę skargę na działania policji - zapowiada.
Policja przyglądała się, gdy firma ochroniarska Ekotrade weszła do mieszkań i ładowała na ciężarówki dobytek dwóch rodzin. - Właściciel wyrzuca nas bez podstaw prawnych! Wyrok o eksmisję nie zapadł, termin sprawy mam w kwietniu - mówi nam przerażona sytuacją Gabriela Starosta (56 l.).
Czytaj: Warszawa. Prawy brzeg bez miejskiego roweru
Z kolei Krystyna Szymanik z mężem wczoraj od rana byli w sądzie właśnie na rozprawie eksmisyjnej. - Był tam przedstawiciel właściciela budynku, czyli firmy Portoalegre. A w tym samym czasie oni wchodzili mi do mieszkania - relacjonuje roztrzęsiona kobieta. Pierwsze skrzypce w akcji grał Dariusz Janas, były rzecznik stołecznej policji, dziś przedstawiciel zarządu firmy Ekotrade. - To nie eksmisja. To ochrona budynku. Działamy na polecenie firmy Portoalegre, która ma decyzję inspektora nadzoru budowlanego, mówiącą że ten budynek nie nadaje się o użytku. Formalnie nikt nie ma prawa tu mieszkać - wyjaśniał Janas.
O Portoalegre było już głośno. Gdy firma na podstawie odkupionych roszczeń przejęła dom na Saskiej Kępie, postanowiła pozbyć się mieszkańców. Próbowała wykurzyć ich mrozem, "ktoś" wybił okna w środku zimy i spuścił wodę z rur. Później odłączono prąd. Wczoraj właściciel ostatecznie pozbył się niechcianych lokatorów.