TV
Pogoda
Wideo
Ola od zawsze kochała zwierzęta, ale z powodu alergii nie mogła pozwolić sobie na sierściucha w domu. Gdy usłyszała o hodowli mikroświnek w Wołominie, oszalała na ich punkcie. - Czytaliśmy, że ich sierść nie uczula i że są supermądre. Gdy zobaczyłam stadko na żywo, wiedziałam, że świnka jest tym, czego chcę - mówi dziewczyna. Para nie podejrzewała jednak, że ich nowy przyjaciel Big Mac wzbudzi tak ogromne zainteresowanie. - Na Grochowie, gdzie mieszkamy, jesteśmy bez przerwy fotografowani. Ludzie zatrzymują się całymi rodzinami, kierowcy zwalniają, niektórzy się z nas śmieją. Nawet weterynarz był zdumiony - opowiada Marek i dodaje, że życie ze świnią jest niezwykle przyjemne i całkiem normalne.
Zobacz też: Warszawa. Skoda staranowała lexusa
Bywało, że zjadł Oli naszykowaną do pracy kanapkę
- Big Mac to straszny pieszczoch. Uwielbia się tulić i być drapany po brzuszku. Śpi z nami, a gdy wychodzimy z domu, bardzo płacze i tęskni. Jest jak małe dziecko - mówi 21-letnia "mama". Właściciele potwierdzają jednak przysłowie, że prosiaczek je jak... świnia. - On się urodził po to, by konsumować. Mógłby wcale nie odchodzić od miski, dlatego pilnujemy, żeby go nie utuczyć, w końcu nie zamierzamy go jeść! - śmieje się Marek. Zwierzak waży już prawie 20 kilogramów i wygląda na to, że jeszcze trochę podrośnie. Big uwielbia warzywa i owoce, ale najbardziej smakuje mu to, co ukradnie. Bywało, że zjadł Oli naszykowaną do pracy kanapkę, pozostawioną na stole czekoladę albo pierwszy dobrał się do pudełka z pizzą. Para założyła swojemu pupilowi profil na Facebooku. Znajdziecie go, wpisując w wyszukiwarkę "Big Mac Świnka z Pragi".
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Podcasty
Playlisty tematyczne
