- Byłem w prezydium budowy tego pomnika. Gdy już powstał, do siedziby Związku Powstańców Warszawskich przyszła zapłakana kobieta. "Proszę pana, jeden z tych żołnierzy na pomniku, ten z butelką benzyny w ręku, ma twarz mojego syna! On zginął w czasie walk w sierpniu 1944, tu niedaleko, na Długiej" - usłyszałem. Odpowiedziałem, że to możliwe, bo twórca pomnika rzeźbił postaci żołnierzy z autentycznych zdjęć z powstania - wyjaśnia Eugeniusz Tyrajski.
Jego wnuk, Maciej, dzięki takim opowieściom ma ponadprzeciętną wiedzę o historii Warszawy. Ale i prawnuczęta wykazują zainteresowanie Powstaniem. - Gdy jedziemy samochodem, dzieciaki włączają piosenki powstańcze i w głos śpiewają "Warszawskie dzieci" - opowiada dziadek powstaniec. - Gdy byliśmy młodsi, słuchaliśmy opowieści dziadka, często podpytywaliśmy o to, jak walczył i fascynowały nas rozmowy o jego przeżyciach - mówi wnuczek. Zaznacza jednak, że teraz mają dojrzalsze refleksje na ten temat. - Powstanie zawsze będzie ważne, ale dla mnie liczy się przede wszystkim człowiek. Bo dla mnie Eugeniusz Tyrajski to nie pomnikowy bohater, a po prostu mój ukochany dziadek, który nauczył mnie lojalności wobec kolegów - stwierdza pan Maciej.
Eugeniusz Tyrajski tę lojalność potwierdził czynem - w kwietniu 1945 r. na własne życzenie dostał się nielegalnie do stalagu w Moosburgu, stając się jednocześnie dobrowolnym jeńcem. Maciej od dziadka chętnie przejąłby też optymistyczne nastawienie do świata. - Optymizm, żart i uśmiech może ratować nas z wielu opresji w życiu - podkreśla pan Eugeniusz. - Mnie ratowało też świetne wyszkolenie w "Baszcie" i może trochę szczęścia. A co chciałbym przekazać młodemu pokoleniu? Powiem wierszem Józefa Mączki z 1915 r.: "Niech w niebo pieśni popłynie orędzie - kiedyś - po latach - gdy nas tu nie będzie".
Zobacz: Mińsk Mazowiecki uczci Powstanie