Z nowej opłaty śmieciowej władze miasta spodziewały się uzyskać do końca roku 232 mln zł - i taka kwota wciąż oficjalnie widnieje w budżecie. To oznacza, że miesięcznie powinno wpływać blisko 39 mln złotych.
Dużo mniej niż się spodziewano
- Spodziewaliśmy się, że pierwszy miesiąc będzie słaby. Ale na pewno nie, że zabraknie aż połowy. Trzeba pamiętać, że stawki zostały na ostatniej sesji w sposób istotny zmniejszone, więc na pewno ten dochód nie będzie zrealizowany w pełni - zwraca uwagę rzecznik Ratusza Agnieszka Kłąb (36 l.). Urzędnicy jednak dopiero we wrześniu planują skorygować budżet, bo na razie... nie wiadomo o ile. Wiadomo tylko, że jest blisko 100 tys. deklaracji (zbiorowych - od zarządców nieruchomości i indywidualnych).
Zgodnie z założeniem Ratusza wpływy z "podatku" mają w pełni pokrywać koszty systemu gospodarki odpadami. Nie wiadomo jednak, czy tych 21 mln zł wystarczy, by zapłacić firmom odbierającym odpady.
- Tego dowiemy się dopiero, gdy od firm spłyną faktury za lipiec - zastrzega Agnieszka Kłąb. - Mamy nadzieję, że wystarczy. A jeśli nie, dołożymy z kolejnych miesięcy.
Opłata za wywóz śmieci nikogo nie minie
Urzędnicy ostrzegają, że wszyscy warszawiacy prędzej czy później będą musieli zapłacić zaległą śmieciową opłatę - i to najwyższą stawkę. Jeśli będą się od tego obowiązku uchylać, Ratusz wystawi im tytuł egzekucyjny i będzie ściągać z odsetkami za zaległości, jak za zwykły podatek.
Tymczasem firmy śmieciowe zainteresowane są tym, by zarobić jak najwięcej. I wystawić miastu rachunek za każdą dodatkową interwencję i wywiezienie pojemnika. - Wszystkie faktury będą dokładnie analizowane, czy nie powtarzają się adresy sprzątniętych nieruchomości - zapewnia rzecznik Ratusza. Rzeczywiście skarg na niewywiezione śmieci nie ma więcej niż przed wejściem w życie nowych przepisów. - Dziennie to 13-20 zgłoszeń. Tak było i wcześniej. Ale telefony od mieszkańców dotyczą nie tylko przepełnionych śmietników, a także nielegalnego pozostawienia worków, kartonów czy odpadów wielkogabarytowych, jakiejś wersalki czy fotela - wylicza rzecznik straży miejskiej, Monika Niżniak.