Kierowców, którzy zmuszeni są do jazdy ulicą Marsa, nie czeka w najbliższym czasie żadna ulga. Choć jeden z dwóch wiaduktów udało się oddać do użytku na przełomie 2012 i 2013 roku, to na następny jeszcze poczekamy. W umowie z wykonawcą na zakończenie inwestycji został miesiąc, ale finału prac wciąż nie widać. Drugi wiadukt to na razie szkielet z betonu i metalowych drutów. A teraz na drodze stanęli okoliczni mieszkańcy i przedsiębiorcy, którzy od ponad dwóch lat walczą z Ratuszem o uwzględnienie ich racji. Nie chcą być zasłonięci zielonymi ekranami i żądają przezroczystych barier. Zgłosili nawet sprawę w sądzie i już jest pierwszy efekt. - Naczelny Sąd Administracyjny zakazał stawiania ekranów akustycznych do czasu rozstrzygnięcia protestu - tłumaczy Anna Piotrowska (56 l.), dyrektor ZMID.
Co zrobi zatem Ratusz, aby nie doszło do fatalnego w skutkach kolejnego opóźnienia? - Chcemy złożyć pismo do NSA, aby przyspieszyć sprawę i móc jak najszybciej zacząć dalej budować - mówi Jerzy Kulik, dyrektor biura rozwoju miasta. - Kolejne opóźnienie może spowodować, że wykonawca będzie żądał od nas odszkodowania - dodaje dyrektor Kulik. Wtedy budżet na budowę wiaduktów musiałby zostać powiększony o kolejne 1-2 miliony złotych. - To jakaś paranoja! - mówi Sebastian Głodek (36 l.), który codziennie podróżuje przez ul. Marsa do Ząbek. - Urzędnicy powinni sprawniej zarządzać miejskimi inwestycjami, przewidywać i zapobiegać takim sytuacjom - dodaje.