Do strażników miejskich, którzy patrolowali ulicę Młynarską, podszedł motorniczy tramwaju nr 24 i przekazał, że od dłuższego czasu w pojeździe znajduje się mężczyzna, a on nie może go dobudzić. Pasażer siedział oparty głową o szybę, nie ruszał się, miał zamknięte oczy. Nie reagował na żadne bodźce, ciężko oddychał, był nieprzytomny. Funkcjonariusze natychmiast wezwali pogotowie ratunkowe, wynieśli mężczyznę z tramwaju i położyli w bezpiecznym miejscu. Przy 30-latku znaleźli stu mililitrową butelkę po leku, która była pusta. Czekając na przyjazd karetki mężczyzna zaczął tracić oddech, a jego tętno było ledwo wyczuwalne. Strażnicy rozpoczęli reanimację, którą przejęli potem ratownicy medyczni. Po około 45 minutach walki o życie 30-latka czynności życiowe wróciły. Jak opisują strażnicy miejscy, jeden z ratowników powiedział, że mężczyzna "był już jedną nogą na tamtym świecie". 30-latek trafił do szpitala.
ZOBACZ TEŻ CO ZROBIŁ NAĆPANY KIEROWCA: