Ta przerażająca historia wydarzyła się w piątek przed południem. Mieszkający na pierwszym piętrze bloku przy ul. Osowskiej kiciuś ewidentnie nudził się w domowym zaciszu. Piękna pogoda, a na drzewie pełno ćwierkających ptaszków. Siedząc na parapecie, zdecydował, że nie będzie wyłącznie obserwatorem podwórka. Czarny czworonóg wspiął się po uchylonym oknie i hycnął na zewnątrz.
Zobacz też: Warszawa: Wielbłądy i słonie dadzą popis
Kot miał bardzo dużo szczęścia, że ktoś wezwał pomoc
Nie był już jednak tak odważny, by skoczyć kilka metrów w dół, więc gdy zbrzydło mu kontemplowanie przyrody, postanowił wrócić. Manewr cofania przerósł jednak jego możliwości, bo futrzak utknął między ramami okna. Kot przeraźliwie miauczał i jęczał z bólu, jednocześnie szamocząc się na wszystkie strony, by uwolnić zaklinowany zadek. Ponieważ ciężko było go nie usłyszeć, przerażeni sąsiedzi wezwali ekopatrol straży miejskiej. Ci z kolei poprosili o pomoc straż pożarną, bo potrzebowali drabiny. - Kot miał bardzo dużo szczęścia, że ktoś wezwał pomoc. Po 20 minutach akcji zwierzę całe i zdrowe wróciło do domu. Właścicieli nie było w środku - mówi Monika Niżniak, rzecznik.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail